Donaldowi Trumpowi impeachment na razie nie grozi. Ale wkrótce sytuacja może się zmienić.

Fakt, że Donald Trump jest objęty śledztwem w sprawie rosyjskich prób wpływania na wynik wyborów prezydenckich, nie oznacza jeszcze, iż odsunięcie go od władzy staje się prawdopodobne. Chyba że głowa państwa sama sprowokuje do tego Kongres, usuwając wszystkich, którzy chcą badać tę sprawę.

– Człowiek, który powiedział mi, by zwolnić dyrektora FBI, objął mnie śledztwem w związku ze zwolnieniem dyrektora FBI. Polowanie na czarownice – napisał Trump w piątek na Twitterze, potwierdzając wcześniejsze doniesienia prasowe o tym, że dochodzenie objęło prezydenta. Ale jest to niepełną prawdą – dotyczy ono nie tylko tego, dlaczego zwolnił on Jamesa Comeya (do czego miał prawo), lecz tego, czy próbował wywierać naciski na wymiar sprawiedliwości badający sprawę rosyjskich wpływów w kampanii. A dokładnie, czy zwolnił Comeya dlatego, że ten nie chciał postąpić zgodnie z jego sugestią, by zamknąć dochodzenie w sprawie gen. Michaela Flynna, byłego prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, i jego kontaktów z Rosjanami.
Wpis prezydenta rozniecił spekulacje na temat przyszłości zastępcy prokuratora generalnego Roda Rosensteina, który jest wymienionym w nim człowiekiem (choć tak naprawdę nie sugerował on wprost zwolnienia Comeya), oraz prowadzącego śledztwo innego byłego dyrektora FBI Roberta Muellera. Rosenstein, który powołał Muellera w maju, nie instruował go, co ma być przedmiotem śledztwa, a co nie, i podkreślił, że nie widzi żadnego powodu, by miał go zwalniać (Mueller rozszerzył śledztwo nie tylko o to, czy Trump wywierał naciski, ale bada także biznesowe kontakty z Rosjanami prezydenckiego zięcia i czołowego doradcy, Jareda Kushnera).
Nawet biorąc pod uwagę, że naciski na wymiar sprawiedliwości są poważnym zarzutem, Trumpowi na razie nie grozi usunięcie ze stanowiska. Impeachment jest w dużej mierze decyzją polityczną, a w obu izbach Kongresu większość mają republikanie. Dopóki oni nie uznają, że prezydent jest dla nich obciążeniem nie do zniesienia, nie zdecydują się na najbardziej radykalny krok. Jednym z czynników, który może spowodować zmianę ich zdania, byłoby właśnie odwołanie Rosensteina i Muellera. – Chociaż prezydent ma takie uprawnienia, nie ma takiego zamiaru – zapewniała Sarah Huckabee Sanders, wiceszefowa biura prasowego Białego Domu. Ale po Trumpie widać rosnące poddenerwowanie z powodu tego, że śledztwa zbliżają się do jego osoby. Nie można wykluczyć jakichś nerwowych ruchów z jego strony.
Demokraci ostrzegają, że zwolnienie prowadzących śledztwo powinno rozpocząć procedurę impeachmentu. – Przesłanie, które wynika z prezydenckich twittów, jest takie, że uważa on, iż rządy prawa go nie dotyczą, a każdy, kto uważa inaczej, będzie zwolniony. To jest jasnym złamaniem prezydenckiej przysięgi – oświadczyła w piątek senator Dianne Feinstein, która z ramienia demokratów zasiada w senackiej komisji sprawiedliwości. Demokraci sami impeachmentu nie przeprowadzą, ale wygląda, że część republikańskich kongresmanów i senatorów tę opinię podziela.