Komisja Europejska rozpoczyna postępowanie przeciwko Polsce, Węgrom i Czechom w związku z odmową przyjęcia uchodźców – ogłosił wczoraj szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker
– Unia Europejska to nie jest szwedzki bufet, by państwa mogły sobie wybierać, co chcą, a czego nie chcą z zasad solidarności. Solidarność to także współudział w obowiązkach – tak przed kilkoma dniami szwedzka eurodeputowana Cecilia Wikström komentowała opór właściwie całej Grupy Wyszehradzkiej przed relokacją uchodźców. Unijni ministrowie jeszcze we wrześniu 2015 r. w Radzie UE przegłosowali, jak państwa powinny podzielić między siebie uchodźców, którzy już przebywają na Starym Kontynencie. Przepis dotyczył 160 tys. osób (do września 2017 r.), z których do Polski miało przyjechać 6 tys. Do 12 maja przetransferowano do różnych krajów jedynie 18 418 ludzi (czyli 11 proc. zakładanej liczby). Komisja Europejska już oficjalnie przyznaje, że nie da się wypełnić ustaleń. Równolegle stara się zmobilizować państwa członkowskie do wzięcia udziału w relokacji. Szczególnie te, które oficjalnie zapowiedziały, że uchodźców nie przyjmą.
Polska najpierw, za rządów Ewy Kopacz, zgodziła się na relokację, potwierdziła to potem w 2016 r. Beata Szydło (padła liczba 100 przybyszów), ostatecznie jednak rząd wycofał się z wcześniejszych deklaracji. W efekcie oporu nie tylko Polski, lecz także Czech i Węgier, Unia zdecydowała o uruchomieniu procedury dyscyplinującej. Początkowo rozważano grzywnę 250 tys. euro za każdego nieprzyjętego uchodźcę. Dziś mówi się raczej o ograniczeniu wypłat z funduszy europejskich.
Czy w UE wciąż mamy kryzys w sprawie uchodźców?
Barbara Kudrycka*: Ten kryzys trwa od lat. Obecnie nie mamy tak dużej fali migrantów, jak w 2015 r., jednak do Unii nadal napływa bardzo wielu uciekinierów z Erytrei, Nigerii, Gwinei. Trafiają w pierwszej kolejności do Włoch i Grecji. Oba kraje dość sprawnie zarządzają przepływem tych osób. Według ostatniego komunikatu UNHCR, w tym roku do Włoch dotrze rekordowa liczba migrantów, ale według prognoz Komisji Europejskiej liczba ta znacząco spadnie.
Skoro sytuacja się unormowała, to dlaczego Komisja i Parlament Europejski upierają się przy relokacjach?
Chodzi o wykonanie decyzji Rady UE z września 2015 r., w której wszystkie kraje członkowskie, w tym Polska, zobowiązały się dobrowolnie do przyjęcia określonej liczby uchodźców. Zgodnie z traktatem zobowiązania te muszą być zrealizowane, nawet jeśli doszło do zmian politycznych w kraju i mamy nowy rząd.
Poza tym w UE musimy być też gotowi na wypadek nowego, potencjalnego kryzysu, kolejnej znaczącej fali przybyszów. To z tego powodu opracowywane są nowe zasady zarządzania migracjami i Wspólnego Europejskiego Systemu Azylowego, w tym relokacji uchodźców.
Na razie dyskusje w UE i w Polsce dotyczą relokacji 160 tys. uchodźców z fali z 2015 r. Mieli być oni rozlokowani w państwach UE do września tego roku. Ale plan okazał się porażką – do tej pory przyjęto niecałe 19 tys. osób.
Prawdą jest, że nie udało się rozlokować zaplanowanej liczby osób. Jedynie Malta wywiązała się w pełni z ówczesnego zobowiązania, inne kraje w jakiejś części. Niestety, tylko rządy Polski, Węgier i Czech jednoznacznie nie zadeklarowały, że przyjmą choćby niewielką grupę.
Unia grozi nam sankcjami gospodarczymi. Czy to realne groźby czy tylko straszak?
Posłowie ze starych państw UE od początku narzekali, że dobrowolne przyjmowanie uchodźców nie przynosi skutków, więc konieczne jest uruchomienie automatycznej relokacji. Kiedy jednak Polska, Węgry czy Czechy wycofały się ze swoich zobowiązań, wzbudziło to całkowite niezrozumienie Komisji i tych rządów, które angażują się w relokacje. Stąd pomysły na różne kary. W Parlamencie Europejskim np. mówiono o finansowych karach, a ostatnio o ograniczeniu funduszy strukturalnych. Komisja właśnie rozpoczyna postępowanie przeciw tym trzem państwom. Najpierw skieruje do rządów pisma wzywające do wypełnienia zobowiązań. Polski rząd będzie miał dwa miesiące na reakcję. Jeśli ta nie będzie satysfakcjonująca dla Komisji, wystosuje ona opinię. A jeśli i to nie przyniesie rezultatów, sprawa trafi do Trybunału Sprawiedliwości UE. Jego pierwsze orzeczenie może się zakończyć stwierdzeniem uchybień. W kolejnym wyroku możliwe są już kary finansowe. Nie oszukujmy się, to zajmie długie miesiące. Może lata.
Nie tylko Polska jest niechętna relokacjom. Podobnie jest na Węgrzech, w Czechach czy Austrii.
Ale Austria już zapowiedziała, że jednak przyjmie 50 osób, a Czechy, choć teraz wycofują się z uzgodnień, wcześniej przyjęły kilkanaście osób.
To mydlenie oczu, przecież to są śmieszne liczby.
Ale pokazują dobrą wolę i minimum solidarności, a dla instytucji unijnych i pozostałych państw to się bardzo liczy. Wiem, że problem uchodźców w takich homogenicznych społeczeństwach jak Polska jest bardzo kontrowersyjny. Jednak przyjęcie niewielkiej grupy pozwoliłoby ocenić, czy jesteśmy w stanie ich zintegrować, jak zostaną przyjęci przez społeczności lokalne, czy są w stanie nauczyć się naszego trudnego języka. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego premier Szydło wstrzymała procedurę przyjęcia pierwszej grupy 73 osób, o co wnioskowały władze greckie.
Jeden z argumentów polskiego rządu przeciwko relokacjom: i tak wyjadą od nas do Niemiec czy Skandynawii.
W Parlamencie Europejskim trwają prace nad przepisami ograniczającymi taką wtórną migrację. Jeśli osoba, która zostałaby relokowana do Polski czy Czech, zostałaby zidentyfikowana w Niemczech, mogłaby zostać zatrzymana i przekazana do tego państwa, w którym ma azyl. Także udzielanie pomocy socjalnej i opieki medycznej ma być powiązane z krajem relokowania.
Równolegle trwają prace nad nowym prawem dotyczącym wpuszczania do UE migrantów i ewentualnego nadawania im statusu uchodźcy. Jakie elementy tej reformy będą kluczowe?
Pamiętajmy, że reforma systemu azylowego i reformy uzupełniające to łącznie aż 13 różnych rozporządzeń. Najważniejsze jest usprawnienie procedur rejestracji migrantów i procedur przyznawania azylu. Wszystkie państwa unijne będą obowiązkowo pobierać odciski palców, również od dzieci od 6. roku życia. To pomoże lepiej identyfikować te osoby. Pracujemy także nad rozwiązaniami pozwalającymi identyfikować ludzi na podstawie ich fotografii z różnych okresów i baz danych. Ważne jest także szybkie przekazywanie informacji między Eurodac (europejska baza odcisków palców) i Europolem wobec osób budzących wątpliwości. Procedury na granicy zewnętrznej UE są już teraz bardziej restrykcyjne dla osób wyjeżdżających i wjeżdżających do krajów UE.
Ale najważniejsze jest to, że w UE pracujemy nad rozporządzeniem w sprawie listy krajów bezpiecznych. Osoby przybywające z tych krajów nie uzyskają statusu uchodźcy i będą do nich odsyłane. Obecnie np. we Włoszech jedynie ok. 30 proc. przybyszów kwalifikuje się do ochrony międzynarodowej, w tym do azylu. Niestety, na razie lista krajów bezpiecznych ustalana jest indywidualnie przez każde państwo, co powoduje chaos prawny.
Kryzys uchodźczy mogłoby spowodować zerwanie umowy z Turcją, bo Unia nie wypełnia swojej części zobowiązań.
Zależy nam na tym, by Turcja była buforem przed napływem uchodźców, ale po zmianach politycznych w tym kraju, łamaniu praw człowieka i zasad demokracji, Unia jest w trudnej sytuacji. Mam nadzieję jednak, że nie grozi nam otwarcie granicy z Turcją i kolejny kryzys migracyjny.