W piątek nie dojdzie do zapowiadanego posiedzenia podkomisji ds. ustaw frankowych. Posłowie, jak wyjaśnił PAP szef komisji Jacek Sasin (PiS), nie otrzymali jeszcze wszystkich materiałów. Frankowicze są zadowoleni z tej decyzji.

Przewodniczący podkomisji Jacek Sasin poinformował PAP, że planowane na piątek posiedzenie podkomisji zajmującej się trzema projektami frankowymi zostało przełożone, najprawdopodobniej na następne posiedzenie Sejmu.

"Nie otrzymaliśmy jeszcze wszystkich materiałów" - powiedział.

Z decyzji tej zadowolony jest prezes Stowarzyszenia "Stop Bankowemu Bezprawiu" (SBB) Arkadiusz Szcześniak. "Jesteśmy zadowoleni, bo wszystko wskazywało na to, że podczas obrad mogły zapaść niekorzystne dla nas postanowienia, np. o wyborze do dalszych prac projektu prezydenckiego o zwrocie spreadów" - powiedział Szcześniak PAP.

"Staraliśmy się przekonać posłów, że nie dysponują jeszcze wszystkimi informacjami, by podjąć właściwe decyzje" - dodał.

Według prezesa SBB, posłowie powinni się zapoznać z raportem o skutkach społecznych problemu frankowego, którym dysponuje Kancelaria Prezydenta. Szcześniak poinformował PAP, że urzędnicy prezydenccy zgodzili się przekazać ten dokument posłom.

Podkomisja zebrała się po raz ostatni 20 kwietnia br. Zwróciła się wtedy do kilku instytucji państwowych o dodatkowe informacje, które mają jej pomóc dokonać ostatecznego wyboru projektu, którym będzie się zajmować.

Posłowie zwrócili się m.in. do NBP o informację o przygotowanych przez Komitet Stabilności Finansowej mechanizmach nadzorczych, które mają skłaniać banki do przewalutowywania tzw. kredytów frankowych. Mechanizmy te, według zapowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego, miały być jeszcze w kwietniu publicznie zaprezentowane, ale dotąd to nie nastąpiło. Podkomisja poparła też wniosek SBB, by powstał rządowy raport na temat kosztów społecznych i gospodarczych tzw. kredytów frankowych.

Podczas planowanego na piątek posiedzenia podkomisja miała dokonać wyboru jednego wiodącego projektu, którym będzie się zajmować.

Z dostarczonych wcześniej podkomisji wyliczeń KNF dotyczących trzech projektów ustaw frankowych wynika, że koszt wejścia w życie projektu PO to 11,1 mld zł, projektu klubu Kukiz'15 - 52,8 mld zł, natomiast projekt prezydencki miałby kosztować 9,1 mld zł.

Projekt firmowany przez prezydenta przewiduje, że banki będą musiały zwrócić swoim klientom różnicę między dopuszczalnym spreadem a tym, który w rzeczywistości pobrały. Ustawa ma obejmować umowy kredytu zawarte od 1 lipca 2000 r. do wejścia w życie "ustawy antyspreadowej" (26 sierpnia 2011 r.). Dotyczyć ma konsumentów, a także tych osób prowadzących działalność gospodarczą, które nie dokonywały odpisów podatkowych w związku z kredytami.

Według dotychczasowych wypowiedzi przedstawicieli rządu, właśnie prezydencki projekt miał największe szanse na poparcie przez większość parlamentarną. Tym niemniej wśród dokumentów dostarczonych ostatnio podkomisji przez instytucje państwowe znalazła się m.in. opinia NBP, zawierająca uwagi krytyczne do tego projektu.

Drugi projekt, złożony przez PO zakłada, że kredytobiorca mógłby ubiegać się w swoim banku o przewalutowanie posiadanego kredytu hipotecznego w walucie obcej, czyli m.in. we frankach. Przewalutowanie miałoby następować po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej i polegać na wyliczeniu różnicy między wartością kredytu po przewalutowaniu a kwotą zadłużenia, jaką posiadałby w tym momencie kredytobiorca, gdyby w przeszłości zawarł z bankiem umowę o kredyt w polskich złotych. Bank miałby umarzać część tej kwoty. Jeżeli natomiast różnica byłaby wartością ujemną, to nie podlegałaby umorzeniu, ale stanowiła zobowiązanie kredytobiorcy w całości.

Z kolei złożony przez klub Kukiz'15 projekt ustawy stanowi, że kredyty w złotych i kredyty denominowane w obcych walutach zostaną zrównane, co ma oznaczać potraktowanie kredytów frankowych tak, jakby od początku były kredytami w złotych. Ten projekt najmocniej popiera środowisko frankowiczów.