Komentując śmierć Zbigniewa Brzezińskiego wydawany w Berlinie "Tagesspiegel" podkreśla, że pochodzący z Polski były szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA dostrzegał zagrożenie dla Zachodu przez komunistyczny Związek Radziecki i był przeciwny wojnie w Iraku.

Christoph von Marschall zwraca uwagę w tekście na interesującą jego zdaniem cechę amerykańskiej polityki zagranicznej: od dziesięcioleci geostrategiczne dyskusje w Waszyngtonie zdominowały dwie osoby, które nie urodziły się w Ameryce: polski imigrant Brzeziński i Żyd z Niemiec Henry Kissinger. Obaj byli regularnie proszeni o rady przez niemal wszystkich urzędujących prezydentów - zaznacza publicysta.

Podkreśla, że obaj doradcy służyli jako szefowie Rady Bezpieczeństwa Narodowego prezydentom, którzy nie są uznawani przez amerykańską opinię publiczną za najlepszych, lecz nie miało to negatywnego wpływu na ich prestiż.

Brzeziński sprawował urząd w czasach, gdy prezydentem był Jimmy Carter (1977-81), który "rozczarował Amerykanów i którego nie wybrano ponownie", a Kissinger służył Nixonowi, który "musiał ustąpić po skandalu Watergate".

Brzeziński symbolizował zdaniem Marschalla "niezwykłą mieszankę poglądów". "W polityce wewnętrznej był na lewo od centrum, krytykował ekonomiczną zachłanność amerykańskiego ustroju społecznego i rosnące nierówności" - wskazuje autor. "Jego poglądy na politykę zagraniczną, przede wszystkim ostre odrzucenie Związku Radzieckiego, były znakiem jakości prawego skrzydła Republikanów" - dodaje komentator.

"Głównym motywem w geostrategicznym myśleniu Brzezińskiego było zagrożenie świata zachodniego przez komunistyczny Związek Radziecki, uważany przez niego za skierowany na ekspansję" - wyjaśnia Marschall. I przypomina, że Brzeziński opowiadał się za zbliżeniem z Chinami i ostrzegał przed interwencją w Iraku w 2003 roku, uważając ją za błąd.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)