Jest akt oskarżenia biegłego profesora, który w procesie ws. śmierci pacjenta kardiochirurga Mirosława G. wydał opinię korzystną dla lekarza stwierdzając, że pozostawienie w sercu gazika było "błędem, ale nie bezpośrednią przyczyną śmierci". Biegłemu grozi do 10 lat więzienia.

Chodzi o proces, który rozpoczął się w 2012 r. Mirosław G., były ordynator kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie odpowiadał w nim za nieumyślne narażenie pacjenta Floriana M. na utratę życia i nieumyślne spowodowanie jego śmierci. Prokuratura zarzuca lekarzowi pozostawienie gazy w sercu pacjenta po operacji (w 2006 r.), za co grozi mu do 5 lat więzienia. G. od początku nie przyznaje się do winy.

We wtorek strony przedstawiły swoje mowy końcowe; prokuratura domaga się dla G. dwóch lat więzienia i sześciu lat zakazu wykonywania zawodu, obrona uniewinnienia.

Wysłanie Sądowi Rejonowemu dla Warszawy-Woli trafił akt oskarżenia wobec prof. Ryszarda J., biegłego kluczowego w tej sprawie dla obrony, potwierdził PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa–Praga Łukasz Łapczyński.

"Biegły Ryszard J. został oskarżony o to, że we wrześniu i w listopadzie 2016 r. oraz w lutym 2017 r. w toku postępowania karnego toczącego się przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Mokotowa przeciwko Mirosławowi G. oskarżonemu o nieumyślne spowodowanie śmierci pacjenta Floriana M., przedstawił fałszywe opinie dotyczące prawidłowości procesu leczenia" – poinformował rzecznik. Chodzi o jedną opinię pisemną i dwie opinie ustne tego biegłego.

Dodał, że przedstawienie biegłemu zarzutów i akt oskarżenia poprzedziła "wnikliwa ocena materiału dowodowego". "Opinia złożona przez podejrzanego rażąco odbiegała od kategorycznych wniosków innych biegłych, w tym biegłych zagranicznych. W ocenie prokuratora wnioski płynące z opinii tego biegłego są rażącym odstępstwem od zasad wiedzy opiniodawczej, zaś biorąc pod uwagę doświadczenie lekarskie i dorobek naukowy biegłego, wydanie przez niego takiej opinii wskazuje na celowe działanie" – zaznaczył rzecznik.

Profesor – jak już wcześniej informowała prokuratura – nie przyznaje się do winy, złożył wyjaśnienia.

Profesor Ryszard J. przedstawiał swoje opinie na dwóch rozprawach, trwających po kilka godzin. Na początku lutego br. odpowiadając na pytania m.in. prokuratury i pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych mec. Rafała Rogalskiego, powiedział, że pacjent kardiochirurga Mirosław G., był leczony zgodnie ze sztuką lekarską. Dodał - co wzbudziło najwięcej emocji i pytań - że pozostawienie w sercu gazika było błędem, "ale nie bezpośrednią przyczyną śmierci pacjenta".

Biegły przedstawił też swoją hipotezę, jak mogło dojść do błędu. Według niego gazik mógł zaklinować się przy zastawce serca - dlatego nie odessał go ssak. Zaznaczył również, że właśnie z tego powodu dr Mirosław G. mógł go nie zauważyć.

Jego ocena sytuacji była odmienna od opinii na które powoływała się wielokrotnie prokuratura i mec. Rogalski. Sąd wystąpił o opinie Ryszarda J. m.in. dlatego, że obrona podnosiła, iż biegli na których powołuje się oskarżenie – chodziło m.in. o nieżyjącego już b. ministra zdrowia Zbigniewa Religę - byli w konflikcie z dr. G. Z kolei - jak wskazywała – powołanie zagranicznych biegłych wiąże się z koniecznością tłumaczenia całości materiału.

O tym, że w sprawie biegłego toczy się śledztwo, prokurator Przemysław Ścibisz – oskarżający w procesie Mirosława G. - poinformował sąd 26 kwietnia br., tuż przed zakończeniem procesu. Adwokat G. mec. Beata Czechowicz mówiła wówczas, że jest to "pewna metoda działania prokuratury". Wskazywała też, że na biegłego wywierana była silna presja.

Z kolei pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych mec. Rafał Rogalski wielokrotnie mówił, że "biegły sam sobie zaprzecza" i "mija się z prawdą". Podczas lutowej rozprawy przypominał, że także biegłemu, za sporządzanie fałszywej opinii, grozi odpowiedzialność karną.

To nie jedyny proces, który obecnie się toczy ws. Mirosława G. We wrześniu 2016 przed warszawskim sądem rejonowym rozpoczął się jego ponowny proces dot. korupcji.

W styczniu 2013 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa po czteroletnim procesie skazał dr. G. na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i grzywnę za przyjęcie ponad 17,5 tys. zł od pacjentów - został skazany za część zarzutów korupcyjnych z łącznej liczby 42 zarzutów, jakie usłyszał. Uniewinniono go od 23 zarzutów, m.in. mobbingu wobec podwładnych i części zarzutów korupcyjnych. Sprawy oskarżonych pacjentów sąd warunkowo umorzył, a niektórych - uniewinnił. Rok później Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił uniewinnienie G. oraz kilku jego pacjentów i zwrócił w tym zakresie sprawę sądowi mokotowskiemu. Nie przesądził równocześnie, czy doszło do wręczenia korzyści majątkowej, wskazał, że sąd I instancji nie uzasadnił wystarczająco swego stanowiska.

W sprawie Floriana M. prokuratura początkowo - w 2007 r. - postawiła b. ordynatorowi zarzut zabójstwa pacjenta z zamiarem ewentualnym, czyli co najmniej godzenia się na jego śmierć. Pod tym zarzutem lekarz został aresztowany na kilka miesięcy. Potem prokuratura wycofała zarzut zabójstwa i lekarz wyszedł na wolność.