Amerykanie obserwowali Rosjan penetrujących francuskie sieci komputerowe na dwa dni przed drugą turą wyborów prezydenckich we Francji i powiadomili stronę francuską jeszcze zanim w internecie pojawiły się materiały wykradzione ze sztabu Emmanuela Macrona.

Powiedział o tym we wtorek na forum senackiej komisji sił zbrojnych adm. Mike Rogers, dyrektor Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) i szef Cyber Command (cyberdowództwa) sił zbrojnych USA.

„Uważajcie, obserwujemy Rosjan, widzimy, jak penetrują część waszej infrastruktury” – zrelacjonował Rogers ostrzeżenie wystosowane do służb francuskich przez NSA. Jego wypowiedź cytuje „Washington Examiner”.

Rogers podkreślił, że USA współpracują z Francją i z Niemcami w zakresie przeciwdziałania kampaniom dezinformacji podczas wyborów - informuje agencja Associated Press.

Francuski wymiar sprawiedliwości wszczął dochodzenie w sprawie ataku hakerów na sztab Emmanuela Macrona. Sztab ten ogłosił w piątek wieczorem, że padł ofiarą "zmasowanego i skoordynowanego ataku" niezidentyfikowanych hakerów, w wyniku którego do sieci przeniknęło ok. 9 gigabajtów dokumentów i danych, w tym finansowych.

Anonimowy użytkownik kryjący się pod nickiem EMLEAKS udostępnił je na jednej ze stron wymiany plików, mieszając - jak twierdzą francuskie władze - materiały oryginalne z falsyfikatami.

Sztab Macrona nie oskarżył o atak jakiegokolwiek ugrupowania politycznego, ale porównał go do ujawnienia e-maili Partii Demokratycznej przed ubiegłorocznymi wyborami prezydenckimi w USA, co osłabiło kandydatkę Demokratów do Białego Domu Hillary Clinton. O atak ten oskarżano hakerów rosyjskich. (PAP)