Radę Europy niepokoją polityczne ingerencje ograniczające niezależność mediów publicznych lub regulujących je ciał - wynika z opublikowanego we wtorek najnowszego komentarza komisarza ds. praw człowieka Rady Europy Nilsa Muiżnieksa. Wymienia on także Polskę.

"Dobrze finansowane i silne media publiczne są dobrym wskaźnikiem, że demokracja jest zdrowa, wynika z badań opublikowanych w ubiegłym roku przez Europejską Unię Transmisyjną (EBU)" - oświadczył Muiżnieks w komentarzu opublikowanym na stronach RE w przeddzień przypadającego 3 maja Światowego Dnia Wolności Prasy.

W raporcie tym stwierdzono, że kraje, które mają popularnych, dobrze finansowanych nadawców publicznych, napotykają mniej prawicowego ekstremizmu i korupcji i mają większą wolność prasy.

W 2015 r. RE założyła specjalną platformę dla wzmocnienia ochrony dziennikarstwa i bezpieczeństwa dziennikarzy. Analiza zgłaszanych tam spraw wykazuje przybieranie na sile trendu zagrożeń dla niezależności nadawców publicznych i regulatorów mediów - zaalarmował Muiżnieks.

Wymienił „coraz większą liczbę alarmów dotyczących ingerencji w redakcyjne linie nadawców publicznych, niewystarczającej ochrony ustawowej przed naciskami politycznymi i brak środków budżetowych na zapewnienia niezależności nadawców publicznych”.

Komisarz przytoczył jako przykłady nominacje polityczne na szefów telewizji publicznej w Hiszpanii, reformę medialną w 2016 r. w Polsce, "poddającą publiczne telewizję i radio bezpośrednio pod kontrolę rządu" oraz zmiany personalne w mediach chorwackich i naciski wywierane na nadawców przez partie polityczne na Ukrainie. "Niezależność ma istotne znaczenie" - podkreślił.

"Ostrzegałem polskie władze o braku gwarancji, aby zapewnić niezależność mediów publicznych od wpływów politycznych, zwłaszcza w odniesieniu do składu i mechanizmu selekcji członków nowo utworzonej, równoległej instytucji regulacyjnej, Rady Mediów Narodowych. Reforma ta miała już niekorzystny wpływ na wolność mediów, zwłaszcza na samych dziennikarzy" - napisał Muiżnieks.

Powołał się na listę sporządzoną przez Towarzystwo Dziennikarskie, według którego 228 dziennikarzy mediów publicznych od początku ub. roku zostało, jak to ujął komisarz, "zwolnionych, uciszonych, przeniesionych lub sami zrezygnowali z pracy na znak protestu".

Ze zdziwieniem słowa Muiżnieksa przyjęła posłanka PiS Joanna Lichocka z Rady Mediów Narodowych. "Wydaje się, że słowa te są podyktowane propagandą, jaką przeciw Polsce rozpętała Platforma Obywatelska i jej zwolennicy" - powiedziała we wtorek PAP Lichocka.

"Jest to kolejna wypowiedź polityka europejskiego, który jest najwyraźniej wprowadzony w błąd przez tych, którzy donoszą na Polskę, oczerniając ją w oczach europejskich elit" - dodała.

Lichocka zaznaczyła, że Rada Mediów Narodowych ma przedstawicieli z różnych środowisk politycznych. "Jest silnie reprezentowana opozycja, na takich samych prawach jak wszyscy inni członkowie, z dostępem do tych samych informacji" - podkreśliła. "To jest, w stosunku do tego, co było dotąd praktyką polityczną w Polsce pod rządami PO-PSL, demokratyzacja i powiększenie pluralizmu w mediach publicznych" - oceniła posłanka PiS.

Rada Mediów Narodowych liczy pięcioro członków. Zasiadają w niej trzy osoby wybrane przez Sejm - to posłowie PiS: Krzysztof Czabański, Elżbieta Kruk i Joanna Lichocka oraz dwie osoby powołane przez prezydenta spośród kandydatów wskazanych przez opozycję - Juliusz Braun i Grzegorz Podżorny.

Wśród ustawowych zadań funkcjonującej od sierpnia 2016 r. Rady jest m.in. powoływanie i odwoływanie zarządów i rad nadzorczych TVP, Polskiego Radia oraz PAP.

Jako drugą kluczową kwestię unijny komisarz wymienił zapewnienie stabilnego i adekwatnego finansowania publicznych nadawców, nazywając to sprawą "najwyższej wagi".

Z nowych wyzwań stojących przed mediami publicznymi Muiżnieks poruszył sprawy związane z postrzeganiem internetu jako nowej formy komunikacji oraz dezinformację.

Zwrócił uwagę, że "w kontekście charakteryzowanym przez wysokie spolaryzowanie społeczeństw, gdzie panuje brak zaufania do instytucji i +establishmentu+ i gdzie rozpowszechnianie jednostronnych informacji lub całkowita dezinformacja jest wzmacniana przez media społecznościowe, istnienie silnego i autentycznie niezależnego nadawania publicznego jest tym ważniejsze".

Muiżnieks zaznaczył, że istnienie nadawców publicznych "to nie tylko informowanie, edukacja, kultura i rozrywka, ale także istotny element komunikacji pluralistycznej, jednej z głównych cech demokratycznego społeczeństwa". (PAP)