Dziennikarze i publicyści to zawód szczególnego zaufania społecznego; opinia publiczna ma prawo wierzyć, że w tym zawodzie funkcjonują ludzie przyzwoici - powiedział we wtorek wiceminister kultury Jarosław Sellin.

Sellin pytany był we wtorek w Polskim Radiu 24 o zapowiedź członkini Rady Mediów Narodowych, posłanki PiS Joanny Lichockiej, zgodnie z którą Rada przyjmie w tym tygodniu uchwałę z apelem do szefów mediów publicznych, aby rozwiązywali umowę o pracę z byłymi funkcjonariuszami służb PRL.

"Ja uważam, że dziennikarze i publicyści to zawód szczególnego zaufania społecznego, i tak powinien przez opinię publiczną również być traktowany" - powiedział wiceminister. Dodał, że "opinia publiczna ma prawo wierzyć, zaufać, zawierzyć, że w tym zawodzie funkcjonują ludzie, którzy przecież są ludźmi porządkującymi naszą wiedzę o świecie", a także, "że to są ludzie przyzwoici, którzy z takimi haniebnymi rzeczami jak współpraca z opresyjnym reżimem (...) nie mają nic wspólnego".

Sellin zaznaczył przy tym, że sama posłanka Lichocka, członkini Rady Mediów Narodowej, nawet zastrzega się, że "być może to już jest kwestia marginalna, może nawet w niektórych mediach nikogo nie dotyczy, bo już ponad ćwierć wieku minęło od upadku komunizmu". "Ale taki sygnał, że taka powinna być wola przynajmniej szefów mediów publicznych myślę, że jest moralnie porządkujący" - dodał.

Na pytanie, czy dziennikarze nie powinni być również sprawdzani pod kątem współpracy z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi, Sellin odpowiedział, że "to trudny problem prawny".

"Coś było na rzeczy, na pewno było na rzeczy, niemniej z powodu z błędów, które były w początkowym okresie istnienia III RP, czyli braku lustracji, braku dekomunizacji, to była legalna służba funkcjonująca w Polsce, więc tak daleko może bym nie szedł" - powiedział. "To, co proponuje, jak dobrze zrozumiałem, pani poseł Lichocka ma mieć raczej formę apelu, więc to jest raczej rzecz adresowana do szefów mediów publicznych, żeby taką możliwość rozważyli" - dodał.

Pytany o to, czy można spodziewać się buntu, wiceminister odpowiedział, że nie wie, ponieważ trudno mu powiedzieć, jaka jest skala zjawiska. "Na pewno jakieś sprzeciwy będą" - powiedział. Dodał, że nie wiadomo też, czy Rada Mediów Narodowych podejmie taką uchwałę. "Pani poseł Lichocka jest członkinią Rady Mediów Narodowych, zobaczymy, jak in gremio to ciało się do tej propozycji ustosunkuje" - zaznaczył.

Zgodnie z uchwaloną przez Sejm w kwietniu 1997 r. ustawą obowiązek lustracji objął: prezydenta, parlamentarzystów, osoby pełniące kierownicze stanowiska państwowe, sędziów, prokuratorów i adwokatów, a także szefów mediów publicznych.

Znowelizowane w 2007 r. przepisy stanowiły, że sprawdzeniu mieli podlegać też m.in., nielustrowani przedtem, wszyscy naukowcy i dziennikarze oraz właściciele mediów. W maju 2007 r. Trybunał Konstytucyjny zakwestionował m.in. lustrację ogółu dziennikarzy i naukowców (oprócz pełniących funkcje kierownicze).

Wiosną 2016 r. w ówczesnym projekcie posłów PiS tzw. dużej ustawy medialnej pojawiły się zapisy dotyczące lustracji dziennikarzy. Pojawiały się też wówczas głosy, że to kwestia do dyskusji. Ostatecznie projektowana wtedy tzw. duża ustawa medialna nie została uchwalona, gdyż przewidywała daleko idące zmiany w przepisach, wymagające notyfikacji Unii Europejskiej. Stworzono wtedy ustawę, na mocy której powołana została Rada Mediów Narodowych.

O potrzebie poszerzenia lustracji o kadrę naukową na wyższych uczelniach państwowych, dziennikarzy w mediach publicznych, czy ludzi kultury, którzy pracują na kierowniczych stanowiskach, np. dyrektora teatru, mówił też w lipcu 2016 r. podczas debaty w Senacie obecny prezes Instytutu Pamięci Narodowej Jarosław Szarek.