Miała być świadectwem potęgi socjalistycznej gospodarki, ale nigdy nie powstała. Elektrownia jądrowa w Żarnowcu przez lata budziła emocje i spory.
W PRL żartowano, że każdy I sekretarz KC PZPR chciałby wybudować sobie hutę. Bierut postawił więc Hutę im. Lenina, Huta Warszawa ruszyła na początku rządów Gomułki, Gierek zostawił po sobie Hutę Katowice. Każda z nich była nie tylko inwestycją gospodarczą, lecz także olbrzymim przedsięwzięciem propagandowym. Na tych budowach miał wykuwać się nowy obywatel socjalistycznej Polski. Takiego sukcesu potrzebowała także ekipa Jaruzelskiego, zwłaszcza po wprowadzeniu stanu wojennego. Stąd decyzje o budowie warszawskiego metra, szpitala Centrum Zdrowia Matki Polki czy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. O wzniesieniu elektrowni Żarnowiec zadecydowano 18 stycznia 1982 r., jednak jej historia jest dużo dłuższa.
My też chcemy
Pierwsza na świecie elektrownia jądrowa miała niewielką moc – zaledwie 5 MW. Powstała w ZSRR w 1954 r., wkrótce po niej reaktory uruchomiły Wielka Brytania i Stany Zjednoczone. Te instalacje miały charakter militarny – lęk przed wojną atomową był wówczas powszechny – ale z czasem energetyka jądrowa zaczęła odgrywać coraz większą rolę w gospodarce. Już w latach 60. decyzje o budowie elektrowni atomowych podjęły rządy kolejnych państw, w tym kraje bloku radzieckiego: NRD, Czechosłowacji, Węgier i Bułgarii. Polska zwlekała z decyzją – wszak kraj bogaty był w zasoby węgla kamiennego i brunatnego. Wreszcie w 1966 r. stwierdzono, że cena energii pozyskiwanej z węgla i atomu powinna zrównać się do roku 1980. Wtedy powinna też rozpocząć pracę pierwsza polska elektrownia jądrowa o mocy 1500 MW. Później miały do niej dołączać kolejne, rozpoczął się więc żmudny proces poszukiwania odpowiednich miejsc. A lokalizacja musiała spełniać szczególne warunki: pod uwagę brano nie tylko kwestie geologiczne, ale również dostępność wystarczającej ilości wody wykorzystywanej do chłodzenia reaktora. Przez kolejnych kilkanaście lat wyznaczono osiem ewentualnych lokalizacji elektrowni jądrowych w Polsce. Były to Kopań (koło Darłowa), Nowe Miasto (koło Płońska), Wyszków, Małkinia, Chotcza (koło Puław), Gościeradów (koło Sandomierza), Klempicz (koło Czarnkowa) oraz Żarnowiec (w pobliżu Wejherowa). Spośród nich dokładne badania przeprowadzono w dwóch miejscach: na Żarnowiec zdecydowano się już w grudniu 1972 r., lokalizację w Klempiczu zatwierdzono w 1987 r., ale tam zasadniczych prac nigdy nie rozpoczęto. Nieprzypadkowo wybór padł na miejscowości leżące na północy kraju: tam bowiem najbardziej brakowało elektrowni konwencjonalnych. Całe Wybrzeże w praktyce było obsługiwane przez leżącą w pobliżu Szczecina elektrownię „Dolna Odra”. Elektrownia atomowa wypełniłaby więc lukę w systemie energetycznym kraju.
Decyzją Prezydium Rządu w sierpniu 1971 r. rozpoczęto prace przygotowawcze do budowy elektrowni. Oczywiście liczono na bratnią pomoc Związku Radzieckiego, ale wizyta polskiej delegacji w Moskwie w 1972 r. zakończyła się fiaskiem. Polacy sceptycznie podchodzili do zapewnień radzieckich towarzyszy dotyczących zabezpieczeń reaktora. Porozumienie w sprawie budowy elektrowni o mocy dwóch bloków po 440 MW każdy udało się osiągnąć dopiero w lutym 1974 r. „Tak więc ścisła i systematycznie pogłębiana współpraca techniczna Polski i ZSRR wkracza w jedną z najbardziej nowoczesnych dziedzin techniki, której opanowanie przez nasz przemysł będzie w istotny sposób ułatwione dorobkiem i doświadczeniem strony radzieckiej” – mówił po podpisaniu umowy wicepremier Jan Mitręga. Do rozpoczęcia inwestycji było jednak bardzo daleko.
Dopiero w czerwcu 1979 r. wydano powtórną decyzję o lokalizacji elektrowni jądrowej. Elektrownia, choć miała nosić nazwę Żarnowiec, w rzeczywistości powstać miała na terenie oddalonej o 9 km wsi Kartoszyno. Jej mieszkańców przesiedlono do miejscowości Odargowo (12 km od nowej elektrowni). Utworzone w czerwcu 1982 r. „Przedsiębiorstwo Państwowe Elektrownia Jądrowa Żarnowiec w budowie” miało zaś swoją siedzibę w Nadolu (6 km od zlikwidowanej wsi).
W tym samym czasie w całym bloku wschodnim prowadzono prace nad budową kolejnych elektrowni atomowych. Wśród nich była Czarnobylska Elektrownia Atomowa im. Włodzimierza Lenina, która ruszyła w 1977 r.
Trudne początki
Początek lat 80. wciąż odsuwał w czasie budowę elektrowni jądrowej. Sytuacja gospodarcza Polski Ludowej była opłakana, brakowało dewiz na import żywności i obsługę długu. Duża, droga inwestycja nie wydawała się najpilniejszą potrzebą. W 1981 r. zlikwidowano nawet powołane pięć lat wcześniej Ministerstwo Energetyki i Energii Atomowej, a rząd wciąż przekładał decyzję o rozpoczęciu budowy. W listopadzie 1981 r. minister górnictwa i energetyki zżymał się na posiedzeniu rządu: „(...) elektrownia jądrowa w Żarnowcu, nad którą dyskusja idzie już od 10 lat, jest zaawansowana do tego stopnia, że myśmy już przejęli dokumentację kompletną radziecką. (...), buduje się to według licencji. (...) Jedyny problem to decyzje. Nic więcej. Pod względem dokumentacyjnym, technologicznym, konstrukcyjnym problem jest rozwiązany i zamknięty”. W pobliżu przyszłej elektrowni atomowej kończono wówczas budowę wodnej elektrowni szczytowo-pompowej, która powstawała jako ważny element przyszłego kompleksu energetycznego.
Wreszcie nieco ponad miesiąc po wprowadzeniu stanu wojennego Rada Ministrów podjęła uchwałę w sprawie budowy Elektrowni Jądrowej Żarnowiec w latach 1981–1990. W kwietniu 1983 r. zaktualizowano umowę z ZSRR, rozszerzając inwestycję o dwa kolejne bloki. W maju 1985 r. wmurowano uroczyście akt erekcyjny. Jego pierwsze słowa brzmiały dość groteskowo: „Naonczas, kiedy w rządzie PRL premierem był generał armii Wojciech Jaruzelski – PZPR zarazem pierwszy sekretarz, Radzie Państwa przewodniczył profesor Henryk Jabłoński, a tekę ministra energetyki dzierżył generał dywizji Czesław Piotrowski – mocą umowy zawartej między ościennymi i przyjacielskimi sobie krajami PRL i ZSRR elektrownię jądrową wznieść postanowiono”.
Plan budowy był rozpisany precyzyjnie. Pół roku później przystąpiono do betonowania płyt fundamentowych pod dwa pierwsze reaktory. W marcu 1987 r. zaktualizowano daty zakończenia kolejnych faz inwestycji. Pierwszy reaktor ruszyć miał w 1990 r., następne miały być uruchamiane co dwa lata, a ostatni w 1995 r.
Na inwestycji skorzystać miała też okolica. Niemal 2,5 tysiąca mieszkań dla budowniczych i przyszłej załogi elektrowni zaczęto budować w Wejherowie, Gniewinie i Redzie. W tych miejscowościach miała też powstać bogata infrastruktura: żłobek, dwa przedszkola, trzy szkoły oraz hotele, restauracje, dom kultury, oczyszczalnie ścieków, gazociągi, drogi, poczta, sklepy. W kolejnych latach podobne inwestycje miały być prowadzone w Lęborku. Nie wszystkie zamierzenia zrealizowano, ale część budynków powstała i służy do dzisiaj.
Nad inwestycją zaczęły jednak gromadzić się chmury. 26 kwietnia 1986 r. w elektrowni w Czarnobylu doszło do dwóch wybuchów, w wyniku czego do atmosfery dostał się radioaktywny pył. Przez następne dwa tygodnie ta radioaktywna chmura krążyła nad Europą. Władze zapewniały, iż ludziom nie grozi niebezpieczeństwo, jednak dzieciom podawano płyn Lugola mający zapobiec wchłonięciu radioaktywnego izotopu jodu. Strach przed atomem zaczął narastać.
„Przeżywamy uczucie wielkiego zagrożenia. Zaawansowana budowa elektrowni atomowej w Żarnowcu, oparta na radzieckich wzorach, niepokój ten powiększa. Brak wiarygodnej kontroli poczynań rządu oraz monopol informacyjny państwowych, a nie społecznych środków przekazu, uniemożliwia zaufanie do przedsiębranych działań. Powyższe przyczyny stwarzają uzasadnione obawy, że wznoszony obiekt nie gwarantuje bezpiecznej dla zdrowia i życia ludzi przyszłej jego eksploatacji” – pisał do premiera PRL w czerwcu 1986 r. proboszcz parafii św. Teresy w Łodzi ks. Józef Belniak wraz z grupą parafian. „Żądamy zaniechania rozwijania energetyki atomowej i przeznaczenie środków finansowych na inwestycje służące realizacji programu ochrony środowiska i zdrowia społeczeństwa. Dotyczy to wstrzymania budowy elektrowni atomowej w Żarnowcu, zaniechania prac przygotowawczych do budowy elektrowni atomowej »Warta« w Klempiczu oraz odstąpienia od lokalizacji innych elektrowni atomowych m.in. nad jeziorem Kopań koło Darłowa” – głosiła rezolucja 160 uczestników Wielkopolskiego Seminarium Ekologicznego w Obrzycku w 1988 r. Do władz pisali ludzie związani z opozycją polityczną, ekolodzy, społecznicy, ale też członkowie partii. W ruchu protestu szczególnie aktywni byli młodzi z nielegalnego Stowarzyszenia „Wolność i Pokój”. Już 2 maja 1986 r. na ulicy Świdnickiej we Wrocławiu pojawiła się grupa działaczy tej organizacji z plakatami, na których widniało hasło: „Żarnowiec będzie następny”. W następnych latach takie hasła jak: „Dziś Czarnobyl, jutro Żarnowiec”, „Żarnowiec – stop”, „Nie chcemy elektrowni w Żarnowcu i Klempiczu”, „Nie chcemy jodu ze wschodu”, „Żarnobyl” należały do stałego zestawu protestujących.
Szybki koniec
Katastrofa w Czarnobylu zwiększyła – nie tylko wśród Polaków – lęk przed energią atomową, ale nie tylko ona zaszkodziła sprawie polskiej elektrowni. Coraz bardziej narastały problemy wewnętrzne. Pod koniec 1986 r. do władz trafiły skargi na marnotrawstwo, kradzieże i niską dyscyplinę pracy na budowie. Oburzenie wywoływało m.in. to, że na zatrudnionych ok. 5,5 tys. osób przy budowie realnie pracowało jedynie 2 tys. Nie dziwnego, że postępy inwestycji nie były oszałamiające. „Cały zakres wykonanych dotychczas zadań rzeczowych ze względu na trudną sytuację gospodarczą kraju jest niższy od zadań określonych w harmonogramie. W 1986 r. obok opóźnień w dostawie cementu o odpowiedniej jakości budowa odczuwała także inne braki materiałowe, sprzętowe oraz niedostatek kadry. Wpłynęło to także na obniżenie ogólnej dyscypliny realizacyjnej” – raportowano premierowi Zbigniewowi Messnerowi w listopadzie 1986 r. Opóźnienia były już znaczne. Według planu do końca 1986 r. budowa miała być zrealizowana w ok. 50 proc., w rzeczywistości zaawansowanie prac było na poziomie ok. 20 proc. Nie pomagały ideologiczne działania aktywizujące, pomimo tego, że PZPR skupiała 300 członków, ok. 50 proc. załogi zapisało się do prorządowych związków zawodowych, działały koła Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej i Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Podczas wakacji budowniczych ochotniczo wspierała młodzież polska i radziecka. Okazało się jednak, że wzmożenie ideologiczne z czasów Nowej Huty i Huty Katowice nie jest już możliwe. Dalsze wydarzenia potoczyły się w ekspresowym tempie.
W lipcu 1989 r. Bank Gdański zawiadomił inwestora, że wstrzymuje finansowanie budowy wobec wyczerpania się środków finansowych. W grudniu 1989 r. Rada Ministrów podjęła decyzję o zawieszeniu budowy elektrowni, formalnie do końca 1990 r. Wreszcie we wrześniu 1990 r. zdecydowano o rezygnacji z inwestycji. Był to efekt nie tyko załamania finansowego, ale też olbrzymiego nacisku społecznego. Przeprowadzone w maju 1990 r. na terenie województwa gdańskiego nieformalne referendum zakończyło się miażdżącą (ponad 85 proc.) przewagą przeciwników atomu.
Pomimo tego, iż zgodnie z planem w połowie lat 90. elektrownia miała działać już pełną mocą czterech reaktorów, w chwili rezygnacji z kontynuowania jej budowy prace nad pierwszym etapem były zaawansowane tylko w ok. 40 proc. Prace nad drugim etapem nie wyszły poza fazę przygotowawczą. Zgromadzone materiały starano się sprzedać. Zaprojektowane w ZSRR, a wyprodukowane przez czechosłowacką Škodę reaktory przeznaczone dla Żarnowca trafiły do Finlandii i na Węgry. Sprzedano też część sprzętu zakupionego wcześniej na potrzeby elektrowni. W 1997 r. na terenie niedoszłej budowy uruchomiono Specjalną Strefę Ekonomiczną „Żarnowiec”.
W 2005 r. Rada Ministrów przyjęła dokument „Polityka energetyczna Polski do 2025 r.”, w którym założono, że w tym czasie powinna powstać elektrownia jądrowa. Równocześnie planowano, że przez pięć lat trwać będzie kampania społeczna „na rzecz akceptacji energetyki jądrowej”. Po pięciu latach wskazano 28 potencjalnych lokalizacji elektrowni. W kolejnych latach trwał proces ich weryfikacji i selekcji. Towarzyszyły mu protesty przeciwników energetyki jądrowej – zarówno organizacji ekologicznych, jak i społeczności lokalnych. Jednocześnie jednak – co nie miało miejsca w latach 80. – zaktywizowali się zwolennicy inwestycji. Wymierne zyski finansowe dla samorządów i mieszkańców były bardzo kuszące.
W lutym 2016 r. wskazano potencjalne lokalizacje pierwszej polskiej elektrowni atomowej. Na liście znalazły się tylko dwie miejscowości: Lubiatowo i Żarnowiec. Ewentualne lokalizacje dzieli ok. 25 km.
Dr Andrzej Zawistowski – pracownik Katedry Historii Gospodarczej i Społecznej SGH. W latach 2012–2016 dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN.