Kambodżański rząd, przy wsparciu UNICEF-u, rozpoczął w czwartek walkę z fikcyjnymi sierocińcami, z których wiele powstało, by tylko przyciągnąć darowizny od zagranicznych turystów. Ok. 3,5 tys. dzieci, które nie są sierotami, z powrotem ma trafić do swych rodzin.

Jak zauważa agencja Reutera, około 17 proc. Kambodżan żyje poniżej granicy ubóstwa i wysyła dzieci do sierocińców w nadziei, że ktoś się nimi zaopiekuje oraz że otrzymają one wykształcenie.

Wiele takich palcówek zostało otwartych w ostatnich latach; niektóre z nich nie mają licencji, nie spełniają norm bezpieczeństwa, czy po prostu nie ma w nich prawdziwych sierot. Rosną w związku z tym obawy o zaniedbywanie podopiecznych, czy wręcz nadużycia wobec nich.

Pracownicy społeczni apelowali do turystów, którzy chętnie odwiedzają ten kraj Azji Południowo-Wschodniej, aby trzymali się z daleka od sierocińców, tłumacząc że tego rodzaju turystyka pozwala na wykorzystywanie dzieci.

"Dochodzi do wielu nadużyć w tych placówkach" - mówił w przemówieniu w związku z rozpoczęciem walki z fikcyjnymi sierocińcami minister ds. społecznych, weteranów i rehabilitacji młodzieży Vong Sauth.

Według najnowszych danych rządowych 16 579 sierot żyje w 406 sierocińcach na terenie całej Kambodży. Jest to zdecydowanie więcej niż można by oczekiwać - podały władze, wskazując że 38 proc. sierocińców nigdy nie przeszła żadnej inspekcji.

Minister poinformował, że 80 proc. z grupy 16 579 sierot nie jest w zasadzie sierotami. Do przyszłego roku w ramach rządowego planu 3 500 dzieci zostanie oddanych swym rodzinom.

Dyrektor sierocińca w Siem Reap na północnym zachodzie kraju, Sar Bunthoeun, powiedział, że popiera rządowy plan. Jak wskazał, sierocińce w Kambodży borykają się z wieloma problemami, ale zaprzeczył, jakoby w jego placówce dochodziło do jakichkolwiek nadużyć.

Fundusz Narodów Zjednoczonych na Rzecz Dzieci (UNICEF), który współpracuje z rządem przy programie ponownego łączenia dzieci z rodzinami, oświadczył, że bieda nie może być usprawiedliwieniem dla pozbawiania dzieci opieki rodzicielskiej. "Dzieci mieszkające w placówkach, które mają nieuregulowany status i nie podlegają inspekcjom, są bardziej narażone na zaniedbania, jak i fizyczne i seksualne wykorzystanie oraz handel ludźmi" - powiedziała przedstawicielka UNICEF-u w Kambodży Debora Comini. Zaapelowała do turystów, żeby uważali na prośby sierocińców o darowizny. (PAP)