Po raz szósty od początku rządów koalicji Fidesz-KDNP rząd wysyła do Węgrów ankiety, w których prosi o wyrażenie opinii w najważniejszych kwestiach. Po raz pierwszy Viktor Orbán sięgnął po taki sposób konsultacji społecznych w 2005 r., rok przed wyborami parlamentarnymi. Ówczesny lider opozycji zaprezentował wtedy członków Rady Konsultacji Narodowych, w której skład wchodziło 10 osób, w tym Imre Pozsgay, jedna z najważniejszych postaci węgierskiej transformacji 1989 r. Wówczas i później ankiety otrzymywały osoby powyżej 16. roku życia.
Viktor Orbán w swoich przemówieniach wielokrotnie odwoływał się do woli Węgrów. Zresztą lubi to czynić po dziś dzień. Jeszcze w latach opozycji przynosiło mu to ogromną popularność. Nic dziwnego, że po zwycięskich wyborach w 2010 r. Fidesz powrócił do idei narodowych konsultacji. Na przestrzeni lat dotyczyły one systemu emerytalnego, nowej ustawy zasadniczej oraz kwestii socjalnych (kredytów w walutach obcych, wsparcia szkolnictwa, minimalnych płac i emerytur).
Najgłośniejsze konsultacje, związane z imigracją i terroryzmem, odbyły się w 2015 r. To właśnie wtedy po raz pierwszy na taką skalę wykorzystano reklamy outdoorowe. Obecnie jest podobnie. Niezmiennie najsłabszym ogniwem przedsięwzięcia jest odsetek zwracanych ankiet, który przed dwoma laty wyniósł 12,5 proc. W zestawieniu z poniesionymi kosztami była to klęska. Ankiety odsyłają głównie zwolennicy Orbána, więc odpowiedzi w 99 proc. pokrywają się z linią rządu.
Najnowsze konsultacje ruszyły pod hasłem „Powstrzymać Brukselę”. Są one kontynuacją deklaracji Viktora Orbána, że 2017 r. będzie rokiem walki z Unią Europejską. Przesłanką do prowadzenia konsultacji jest teza, że Bruksela planuje dalsze odbieranie suwerenności państwom członkowskim. Sześć pytań, na które mają odpowiedzieć obywatele, dotyczy zagadnień stanowiących od dawna znane priorytety rządu. Po pierwsze: ustawowe obniżki opłat energii elektrycznej oraz gazu. Wiceminister rozwoju András Aradszki, który odpowiada za sprawy związane z energią, podkreśla, że podczas gdy w każdym z krajów UE opłaty za prąd i gaz rosły, na Węgrzech w latach 2013–2016 zmalały o jedną czwartą, co w ujęciu rocznym miało dać węgierskim rodzinom przeszło 110 tys. forintów (1490 zł) oszczędności. Obniżanie wysokości opłat jest jedną z metod obniżania inflacji i podnoszenia realnej płacy.
Drugim tematem jest kryzys migracyjny. Choć nowi przybysze na Węgry już nie docierają, w przekazie rządowym i medialnym wciąż utrzymywany jest najwyższy stopień mobilizacji. Węgry stawiają na granicy z Serbią nowy 175-kilometrowy płot. Budowany jest on równolegle do tego, który powstał przed dwoma laty. Jak mówił Orbán, jest on trwalszy i „inteligentny”. Podejmowane działania mają zabezpieczyć kraj przed konsekwencjami ewentualnego zerwania porozumienia UE-Turcja i ponownego napływu migrantów. Mówi się o możliwej budowie umocnień na granicy z Rumunią. Władze niespecjalnie zdają się przejmować tym, że październikowe referendum w tej sprawie pokazało, iż problem migrantów nie jest dla obywateli sprawą pierwszorzędną.
Węgry nieprzerwanie znajdują się jednak w stanie oblężenia – tak ze strony unijnych instytucji, jak i organizacji międzynarodowych, które przy wsparciu zagranicznych środków finansowych próbują wpływać na politykę. To zdanie powinienem opatrzyć cudzysłowem, bowiem przytaczam styl wypowiedzi prominentnych działaczy koalicji. W skrócie chodzi o to, by te pieniądze odtajnić. Projekt nowego prawa zobliguje wszystkie organizacje pozarządowe do deklarowania dotacji przekraczających 25 tys. dol. Podanie kwoty w dolarach nie jest przypadkowe. W ustawie doprecyzowano, że ewidencji nie podlegają fundusze unijne. Chodzi bowiem głównie o Instytut Społeczeństwa Otwartego, którego założycielem jest George Soros, persona non grata obecnej władzy.
Zanim projekt ustawy wpłynął do parlamentu, ten zaostrzył ustawę o szkolnictwie wyższym, co uderza w jeden podmiot – Uniwersytet Środkowoeuropejski, stworzony właśnie przez Sorosa. Organizacje międzynarodowe alarmują, że węgierskie prawo będzie bliźniaczo podobne do tego, które służy do rozprawy z trzecim sektorem w Rosji. Nowa administracja amerykańska zaapelowała do Budapesztu o odrzucenie projektu. Z kolei tryb zmian w ustawie o NGO – zmiana konstytucji – zmusi koalicję Fidesz-KNDP do poszukiwania głosów poza nią. Chętnych brak.
Przeglądając arkusz ankiety, mieszczący się na jednej stronie kartki A4, nie sposób nie dopatrzeć się jasnych sugestii w pytaniach oraz towarzyszących im tendencyjnych odpowiedziach. Widać, która odpowiedź jest preferowana przez premiera. W pytaniu dotyczącym organizacji pozarządowych odpowiedź sprzeczna ze stanowiskiem rządu brzmi: „Pozostawmy to, jak jest, żeby dalej, w sposób niekontrolowany, kontynuowały one swoje ryzykowne działania”. W pytaniu dotyczącym polityki migracyjnej czytamy: „Zgódźmy się, aby nielegalni migranci mogli swobodnie poruszać się po Węgrzech”. W przypadku wspierania tworzenia miejsc pracy: „Niech Bruksela decyduje, co trzeba robić w gospodarce”, zaś podatków: „Pogódźmy się, że to Bruksela dyktuje stawki podatków”.
Konsultacje potrwają do 20 maja. Kuriozalne zestawienie odpowiedzi jasno wskazuje, że w statystykach liczą się jedynie odpowiedzi „a”, zgodne z linią rządu. Całość przedsięwzięcia jest adresowana jedynie na rynek wewnętrzny. W ulotkach promujących narodowe konsultacje próżno szukać jakichkolwiek informacji uwiarygadniających zakusy Brukseli w którejkolwiek z poruszanych kwestii. Dość powiedzieć, że jedynym widocznym pozytywnym efektem konsultacji jest zdecydowana poprawa kondycji finansowej spółki pocztowej Magyar Posta, obsługującej korespondencję.