Jeśli prokuratura zechce postawić byłemu premierowi jakikolwiek zarzut, Polskę i Europę czeka kolejny spór – tym razem o zakres immunitetu przewodniczącego Rady Europejskiej.
Wczorajsza manifestacja zwolenników Donalda Tuska witających go na Dworcu Centralnym w Warszawie pokazała, że kontakty prokuratury z byłym liderem PO będą kwestią wysokiego ryzyka politycznego.
Opozycja traktuje wezwanie byłego premiera przez prokuraturę jako działanie polityczne. W PiS zdania co do tego, czy Tuskowi uda się postawić jakiekolwiek zarzuty, są podzielone. To ma zależeć nie od decyzji w kierownictwie partii – o czym mówi opozycja – ale od prokuratury i tego, jakie zbierze dowody oraz jak je zinterpretuje – o czym przekonuje PiS. Prezydencki minister Krzysztof Szczerski w radiu RMF nazwał zachowanie opozycji spektaklem.
Tusk został przesłuchany w sprawie umowy między Służbą Kontrwywiadu Wojskowego a rosyjską FSB. Jak zarzuca byłym szefom SKW prokuratura, decyzje w zakresie podpisania umowy były wadliwe, gdyż podjęto je z pominięciem wymaganej prawem opinii szefa MON. Bogdan Klich, minister obrony w 2010 r., mówi zresztą, że nie zgłaszałby obiekcji. Zarzuty dotyczą więc jedynie formalnej procedury podejmowania decyzji. Były premier jest w tej sprawie świadkiem. Teoretycznie jednak z powodu nieuzyskania opinii szefa MON mogą mu zostać postawione zarzuty niedopełnienia obowiązków. – Każdej osobie sprawującej wysoką funkcję, z powodu podejmowania wielu skomplikowanych decyzji, można stawiać podobne zarzuty – zauważa jeden z posłów PiS.
Wiele zależy również od tego, czy prokuratura uzna, że Tusk jest chroniony immunitetem przewodniczącego Rady Europejskiej. Wczoraj istnienie wynikającej z tego ochrony podkreślał sam zainteresowany. W praktyce, dopóki pełni obecną funkcję, wszelkie działania prokuratury zmierzające do postawienia mu zarzutów będą zapewne nieskuteczne.
Jednak zdania, czy jego immunitet zapewni mu skuteczną prawnie ochronę, są podzielone. Kwestie te reguluje protokół nr 7 w sprawie przywilejów i immunitetów, dołączony do traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Art. 19 tego dokumentu przyznaje przewodniczącemu Rady immunitet taki sam, jaki obejmuje członków Komisji Europejskiej. Jest on też identyczny z immunitetem urzędników i pracowników UE. Odpowiedni przepis przewiduje, że „na terytorium każdego państwa członkowskiego i bez względu na ich przynależność państwową urzędnicy i inni pracownicy Unii korzystają z immunitetu jurysdykcyjnego co do dokonanych przez nich czynności służbowych, a obejmującego również słowa wypowiedziane lub napisane; korzystają oni z tego immunitetu również po zakończeniu pełnienia funkcji”.
Tu może się pojawić kłopot z interpretacją. Znawca prawa europejskiego związany z PiS wskazuje, że immunitet dotyczy jedynie działań łączących się z pełnioną funkcją, a więc nie obejmowałby sytuacji omawianej w przypadku Tuska. Inaczej interpretuje to prof. Artur Nowak-Far, dyrektor Instytutu Prawa w SGH. Jego zdaniem ochrona Tuska wygasa dopiero po zakończeniu obecnej kadencji w Brukseli. Jeśli prokuratura zdecyduje się postawić mu zarzut, możemy być świadkami kolejnego sporu prawnego między Brukselą a Warszawą.
Jak wynika z wypowiedzi polityków PiS, w grę wchodzą cztery sprawy, w których można mówić o odpowiedzialności byłego premiera. Pierwsza to wspomniana umowa między SKW a FSB. Druga wiąże się z katastrofą smoleńską i działaniami rządu przed i po niej, w tym z porozumieniem z Rosjanami, w jaki sposób katastrofa ma być wyjaśniana. W tym kontekście pada ze strony PiS zarzut zdrady dyplomatycznej. Pozostałe dwie to sprawa Amber Gold oraz sprzedaży Ciechu Janowi Kulczykowi. W tym ostatnim przypadku – według polityków PiS, z którymi rozmawialiśmy – może wchodzić w grę przestępstwo urzędnicze, czyli niedopełnienie obowiązków lub przekroczenie uprawnień.