Bułgarski parlament, wyłoniony w marcu w przedterminowych wyborach, rozpoczął w środę pracę. Na przewodniczącego wybrano 54-letniego ekonomistę Dymitra Gławczewa, przedstawiciela największego klubu poselskiego - centroprawicowej partii GERB.

W 240-miejscowym parlamencie znalazło się pięć partii i koalicji. Największa siła GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii) ma 95 posłów, opozycyjna koalicja Bułgarska Partia Socjalistyczna na rzecz Bułgarii – 80, nacjonalistyczna koalicja Zjednoczeni Patrioci – 27, partia tureckiej mniejszości Ruch na rzecz Praw i Swobód (DPS) – 26 i partia Wola biznesmena Weselina Mareszkiego – 12.

Po dwutygodniowych negocjacjach GERB i nacjonaliści doszli do porozumienia w sprawie utworzenia koalicyjnego rządu. Będą mieli razem chwiejną 122-miejscową większość. Program przyszłego rządu ogłoszono w zeszłym tygodniu, w najbliższych dniach koalicjanci będą rozmawiać o personalnym składzie gabinetu. Na razie wiadomo jedynie, że premierem po raz trzeci będzie lider GERB Bojko Borysow, który dwukrotnie, w 2013 i 2016 roku, podawał się do dymisji przed końcem kadencji.

Przyszła koalicja opowiada się za wstrzymaniem napływu migrantów przez granicę z Turcją, podkreśla konieczność przeanalizowania porozumienia dublińskiego, na mocy którego migranci powinni być odsyłani do pierwszego kraju unijnego, w którym byli zarejestrowani. W programie za priorytetową kwestię uznano kontynuację i pogłębienie integracji euroatlantyckiej Bułgarii. Strony opowiadają się również za reformami w Unii Europejskiej, mającymi na celu zachowanie jej jedności. Obiecane są podwyżki płac i emerytur.

W środę prezydent Rumen Radew oświadczył, że po krótkich konsultacjach z siłami parlamentarnymi powierzy w przyszłym tygodniu Borysowowi misję utworzenia rządu.

Sytuacja w Turcji i stosunki z tym krajem były w środę poruszane przez bułgarskich polityków. Dotychczas wyniki niedzielnego referendum konstytucyjnym w Turcji komentowali jedynie analitycy, którzy wyrazili wiele obaw, w tym także, jeśli chodzi o stosunki dwustronne.

Prezydent Radew podkreślił, że szanuje prawo każdego narodu do wyboru swego ładu konstytucyjnego. „Nieingerencja w cudze sprawy jest najlepszą gwarancją dobrego sąsiedztwa” - powiedział. „Prawdą jest, że nadchodzą sygnały o dynamicznych procesach w Turcji, lecz decydujące jest to, jak my sami podejdziemy do problemu własnego bezpieczeństwa, czy będziemy państwem, które poddaje się cudzym wpływom, czy będzie miało ustawodawstwo, nie dopuszczające takich wpływów. Czy będziemy państwem, które zezwala na rejestrację partii etnicznych, czy nie. Czy zezwolimy na finansowanie z zewnątrz religijnych społeczności. I tu nie ma znaczenia, skąd pochodzą te wpływy, a rozwiązanie należy do parlamentu” – oświadczył prezydent.

Lider GERB i przyszły premier Borysow powiedział, że Bułgaria powinna być "czynnikiem równowagi" w przyszłych stosunkach między UE a Turcją. Jego zdaniem bułgarscy politycy „powinni dążyć do zgody, ponieważ sytuacja na świecie jest, najdelikatniej mówiąc, niepokojąca. Europa obawia się Turcji, a my jesteśmy na granicy” - dodał.

Wśród wewnątrzpolitycznych akcentów w przemówieniach liderów partyjnych dominowała walka z korupcją oraz podniesienie emerytur. Nacjonaliści podkreślali konieczność niedopuszczenia migrantów na terytorium Bułgarii oraz „rządów partii tureckich”. Partia DPS oświadczyła, że „nie będzie popierać w żadnej formie skrajnego nacjonalizmu i mowy nienawiści”.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)