"Washington Post" ostrzega we wtorek w komentarzu redakcyjnym przed zagrożeniem północnokoreańskimi pociskami balistycznymi, które prezentowano podczas sobotniej defilady w Pjongjangu. Dziennik ocenia, że działania administracji USA podążają starymi ścieżkami.

"Washington Post" podkreśla, że narastający konflikt wokół Korei Płn. można opisywać z dwóch stron: jedna to nowe zagrożenie wynikające z zaprezentowanych podczas sobotniej defilady wojskowej pocisków balistycznych, a drugie - potencjalna nieskuteczność działań administracji prezydenta USA Donalda Trumpa wobec Pjongjangu.

"Strategia Trumpa polega na zwiększaniu ciśnienia (na Pjongjang), następnie na dążeniu do negocjacji, których celem ma stać się denuklearyzacja. Nie ma w nich mowy o zerwaniu z reżimem" - czytamy w komentarzu redakcyjnym "WP". "Takie podejście ma sens jedynie w krótkim czasie" - ostrzega gazeta, dodając, że trzeba mieć w pamięci to, iż reżim nie cofa się przed okrucieństwem i systematycznie łamie prawa człowieka. "Washington Post" nazywa Koreę Płn. "ogromnym obozem karnym".

Cytowani przez dziennik eksperci z Centrum ds. Nierozprzestrzeniania Broni Atomowej im. Jamesa Martina twierdzą, iż sygnał od północnokoreańskiej armii jest czytelny - nowe rodzaje zaprezentowanych na paradzie pocisków balistycznych, modyfikacje ich mobilnych wyrzutni oraz przechodzenie na paliwo stałe dają do zrozumienia, iż potencjał reżimu rośnie. Wyposażenie przednich części rakiet w płaty sterownicze może - ich zdaniem - sugerować dopracowywanie sterowalności i tym samym precyzji głowic bojowych. Rakiety zasilane paliwem stałym można szybciej odpalać, dodatkowo na lądzie łatwiej się je transportuje i ukrywa.

"Washington Post" podkreśla wagę słów wiceprezydenta USA Mike'a Pence'a, który w poniedziałek na granicy między dwoma państwami koreańskimi zapewniał, że era "strategicznej cierpliwości" wobec Korei Płn., którą kierowała się administracja poprzedniego prezydenta Baracka Obamy, definitywnie się skończyła. Według gazety to czytelny sygnał dla przywódcy reżimu Kim Dzong Una, by nie nosił się z zamiarem sprawdzania obecnego stanu amerykańskiej cierpliwości wobec Korei Płn. "WP" podkreśla też wagę zmiany podejścia Trumpa do Chin i wycofanie się przez niego z określania Pekinu jako głównego manipulatora waluty na świecie.

Dziennik przekonuje, że amerykańska administracja stara się znaleźć nowe metody rozwiązania kryzysu z udziałem Korei Płn., jednak ostrzega, by nie sięgano po stare, nieskuteczne dotychczas sposoby. "Washington Post" uważa, że zwiększanie nacisku na Chiny zrazi je, a nie zachęci do wspólnego działania z USA. (PAP)