Na prace publiczne skazał w czwartek sąd w Budapeszcie dwóch uczestników poniedziałkowych protestów przeciwko ustawie o szkolnictwie wyższym, uznając ich za winnych chuligaństwa i niszczenia mienia.

Skazani rzucali flakonami z żółtą farbą w budynek pałacu prezydenckiego, który jest zabytkiem. Prokurator Tibor Ibolya oświadczył, że farba zachlapała ściany gmachu oraz ciała i ubrania policjantów, a wyrządzona szkoda wyniosła 23 tys. ft (300 zł).

Jeden z młodych ludzi został skazany na 300 godzin prac publicznych, a drugi na 200 godzin. Obaj byli w areszcie i zostało im to zaliczone na poczet kary jako 12 godzin prac publicznych.

Prokurator domagał się kary więzienia w zawieszeniu, a obrońcy uniewinnienia podsądnych, którzy ich zdaniem nie dopuścili się przestępstwa. Wyrok nie jest prawomocny.

Zgodnie z podpisaną w poniedziałek przez prezydenta Janosa Adera ustawą, na Węgrzech będą mogły działać tylko takie wydające dyplomy zagraniczne szkoły wyższe spoza UE, które dysponują międzypaństwową umową popierającą ich działalność. Innym warunkiem będzie posiadanie przez nie placówki edukacyjnej w kraju pochodzenia. Ustawa dotyczy m.in. założonego 25 lat temu przez finansistę George’a Sorosa Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (CEU), który prowadzi działalność edukacyjną tylko w Budapeszcie. Zdaniem USA ustawa zagraża działalności uczelni.

Po podpisaniu ustawy, którą władze uzasadniły naruszaniem przepisów przez zagraniczne uczelnie, doszło późnym wieczorem w poniedziałek do demonstracji 500-1000 osób przed pałacem prezydenckim w Budzie. Zebrani przeszli następnie do peszteńskiej części Budapesztu i tam około godz. 2 w nocy zakończyli protest.

Znowelizowana ustawa wywołała w ostatnich dniach kilka masowych protestów. Ostatni – z udziałem kilku tysięcy osób - miał miejsce w środę.

Sekretarz stanu w ministerstwie ds. zasobów ludzkich Laszlo Palkovics zapewnił w środę, że celem ustawy nie jest zamknięcie CEU i zasugerował możliwość kompromisu w sprawie uczelni.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)