Decyzja o zawieszeniu Bartłomieja Misiewicza w prawach członka partii ma chronić dobry wizerunek Prawa i Sprawiedliwości - powiedziała rzeczniczka PiS Beata Mazurek. Zapewniła, że nie ma żadnej "wojny na górze" miedzy prezesem PiS, a szefem MON.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński poinformował w środę, że podpisze decyzję o zawieszeniu Bartłomieja Misiewicza jako członka partii PiS. Jak dodał, podejmie też decyzję o powołaniu komisji PiS ds. "zbadania całej sprawy".

Mazurek poinformowała w środę na konferencji prasowej w Sejmie, że komisja ma się zająć kwestią "zatrudniania" Bartłomieja Misiewicza. "To jest decyzja, która ma chronić dobry wizerunek Prawa i Sprawiedliwości" - podkreśliła rzeczniczka PiS. Pytana, za co konkretnie Misiewicz został zawieszony w prawach członka partii, odparła, że za całokształt doniesień medialnych, "które bulwersowały opinię publiczną".

"Dobrze, że prezes PiS taką decyzję (o zawieszeniu Misiewicza) podjął, dobrze, że przeciął sprawę Misiewicza" - oświadczyła Mazurek.

Rzeczniczka PiS zapewniła też, że nie ma żadnej "wojny na górze" miedzy prezesem PiS, a szefem MON Antonim Macierewiczem. "Decyzja prezesa Kaczyńskiego dotycząca Misiewicza wynika ze statutu; prezes PiS ma do tego pełne prawo i uznał, że tę decyzję dzisiaj trzeba podjąć" - podkreśliła.

Mazurek powiedziała, że nie wiadomo jeszcze kiedy powstanie komisja PiS do zbadania sprawy Misiewicza, ani kto wejdzie w jej skład. Jak dodała, nie wie też, czy Macierewicz zostanie wezwany przed komisję.

Pytana, czy prezes PiS nie może sam spytać Macierewicza, ile zarabia Misiewicz w Polskiej Grupy Zbrojeniowej, Mazurek powiedziała: "Prezes Jarosław Kaczyński wszystko może, o wszystko może pytać, różnie jest z udzieleniem odpowiedzi. Natomiast (prezes PiS) z całą pewnością ma prawo do podejmowania takich, a nie innych decyzji".

Według posłanki, kwestia zatrudnienia Misiewicza nie ma znaczenia dla sprawy Polaków i zmiany Polski. Jak zauważyła, za rządów PO-PSL, kiedy dochodziło do wielu afer, m.in. Amber Gold, afery podsłuchowej, Platforma nie powoływała żadnej komisji do wyjaśnienia sprawy. "Prezes Kaczyński wyciąga wnioski, czego nie można powiedzieć o naszych poprzednikach" - podkreśliła Mazurek.

Rzeczniczka PiS pytana, czy podziela opinię, że rozpoczęła się akcja "podtapiania" Macierewicza, powiedziała: "Nie. Nie sadzę". Dopytywana, czy to już jest ostateczny koniec kariery Misiewicza, powiedziała, że to jest początek tego, żeby Prawo i Sprawiedliwość wyjaśniło wszystkie rzeczy, które opisywały media, dotyczące Misiewicza. Jak dodała, nie wie, czy Macierewicz miał wpływ na zatrudnienie Misiewicza w Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Były rzecznik prasowy MON i b. szef gabinetu politycznego ministra Antoniego Macierewicza Bartłomiej Misiewicz został w poniedziałek pełnomocnikiem zarządu państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej ds. komunikacji w spółce. W środę "Rzeczpospolita" oraz "Fakt" podały informację o rzekomych zarobkach Misiewicza. Według gazet będzie on zarabiał 50 tys. zł miesięcznie za pracę na stanowisku pełnomocnika zarządu ds. komunikacji w PGZ i może liczyć na służbowy samochód.

Według rzecznika PGZ Łukasza Prusa, nie jest prawdą, że miesięczne wynagrodzenie Misiewicza wynosi 50 tys. zł. Dodał, że wynagrodzenie żadnego z pełnomocników zarządu spółki nie sięga tej kwoty.