Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump jest gotowy ponownie wydać rozkaz ataku na syryjskie cele, jeśli władze w Damaszku znowu użyją broni chemicznej - zapowiedział w poniedziałek Biały Dom.

"Widok ludzi, przeciw którym użyto gazu lub których wysadzono w powietrze powoduje, że jeśli ponownie zaobserwujemy takie wydarzenia, będziemy otwarci na możliwość podjęcia przyszłych działań" - mówił rzecznik Białego Domu Sean Spicer.

Spicer podkreślił, że władze w Syrii powinny wyciągnąć wnioski z zeszłotygodniowego ataku rakietowego. Dodał, że jeśli atakuje się "dzieci", wtedy należy liczyć się z odpowiedzią prezydenta Trumpa.

Tymczasem według ministra obrony USA Jamesa Mattisa piątkowy atak rakietowy na syryjską bazę sił powietrznych zniszczył 20 proc. zdolnych do prowadzenia działań bojowych samolotów tego kraju.

"Syryjski rząd utracił zdolność do tankowania lub uzbrajania samolotów na lotnisku w Szajrat i na tym etapie wojsko nie może korzystać z pasa startowego" - dodał szef resortu obrony w oświadczeniu. Mattis ocenił, że syryjski rząd "byłby nierozważny, jeśli sięgnąłby kiedykolwiek znowu po broń chemiczną".

We wtorek miał miejsce atak chemiczny na opanowaną przez rebeliantów miejscowość Chan Szajchun w prowincji Idlib, o który USA oskarżyły reżim prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Zginęło co najmniej 86 osób.

W reakcji na ten atak siły USA w nocy z czwartku na piątek przeprowadziły atak z użyciem 59 pocisków samosterujących Tomahawk na syryjską bazę lotniczą Szajrat w prowincji Hims. (PAP)