Prezydent Rosji Władimir Putin powiedział w czwartek w rozmowie telefonicznej z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu, że nie do zaakceptowania są "bezpodstawne oskarżenia" w związku z użyciem we wtorek broni chemicznej w syryjskiej prowincji Idlib.

Według wydanego przez Kreml oświadczenia Putin "podkreślił, że nie do przyjęcia są bezpodstawne oskarżenia wobec kogokolwiek bez przeprowadzenia szczegółowego, bezstronnego międzynarodowego dochodzenia".

Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało, że we wtorkowym ataku chemicznym w miejscowości Chan Szajchun w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.

USA i inne kraje zachodnie oskarżają o ten atak siły syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada - czemu Damaszek zaprzecza. Sprzymierzeni z Asadem Rosjanie twierdzą, że ofiary śmiertelne były rezultatem zaatakowania przez syryjskie lotnictwo składu broni rebeliantów, w którym produkowana była broń chemiczna. Wersję tę odrzuca Waszyngton jako niewiarygodną.

Strona rosyjska uważa, że jest jeszcze za wcześnie na oskarżanie syryjskich władz, i apeluje o przeprowadzenie śledztwa.

Izraelski minister obrony Awigdor Lieberman oświadczył wcześniej w czwartek, że jest na "100 procent" pewien, że to prezydent Syrii Baszar el-Asad dał bezpośrednio rozkaz ataku chemicznego.

Z kolei rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow mówił w czwartek, że Amerykanie nie dysponują "obiektywną" informacją na temat tego, co określił jako "monstrualną zbrodnię", gdyż nie mają dostępu do Chan Szajchun, gdzie doszło do ataku. (PAP)