Terapia, dozór elektroniczny i dalszy zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów – takie środki zapobiegawcze, w miejsce leczenia w szpitalu zamkniętym, orzekł w czwartek sopocki sąd wobec mężczyzny, który w 2014 r. wjechał autem na sopocki deptak raniąc 23 osoby.

Poinformował o tym PAP w czwartek po południu rzecznik prasowy ds. karnych Sądu Okręgowego w Gdańsku sędzia Tomasz Adamski.

Tuż po wypadku 35-letni dziś Michał L. trafił na przymusowe leczenie do szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim, gdy biegli orzekli, że w momencie zdarzenia był niepoczytalny. Mężczyzna przebywał w lecznicy na podstawie kolejnych decyzji podejmowanych przez Sąd Rejonowy w Sopocie. Ostatnie z takich postanowień zapadło w grudniu ub.r. Michał L. odwołał się od niego, a Sąd Okręgowy w Gdańsku w styczniu br. orzekł, że sopocki sąd powinien jeszcze raz zbadać sprawę.

W czwartek na niejawnym posiedzeniu sopocki sąd przesłuchał biegłych psychiatrów, którzy w ostatnim czasie badali L. Jak poinformowała dziennikarzy po posiedzeniu prezes sądu Rejonowego w Sopocie Małgorzata Przybylska-Lewandowska, która orzekała w tej sprawie, sąd zdecydował o zastosowaniu wobec L. "wolnościowych środków zapobiegawczych". Sędzia, odmówiła innych informacji w tej sprawie, w tym dotyczących rodzaju zastosowanych wolnościowych środków zapobiegawczych. Informacji tej odmówili także dziennikarzom pełnomocnik L. i prokurator.

Sędzia Adamski ujawnił PAP po południu, że orzeczone przez sopocki sąd środki zapobiegawcze to: terapia, elektroniczna kontrola miejsca pobytu w systemie dozoru mobilnego i dalsze stosowanie zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. "Sąd w związku z tym orzekł o bezzwłocznym zwolnieniu Michała L. z internacji. Postanowienie jest nieprawomocne i może zostać zaskarżone do Sądu Okręgowego w Gdańsku" – dodał Adamski.

Po orzeczeniu sopockiego sądu pełnomocnik L. adwokat Jacek Potulski powiedział dziennikarzom, że zdaniem obrony "proces terapii, proces leczenia (w zamkniętym szpitalu - PAP) L., jest wystarczający". "Już doszliśmy do takiego etapu, że może on w sposób bezpieczny dla niego i dla otoczenia funkcjonować na wolności" – mówił Potulski dodając, że "wolnościowe środki są zawsze realizowane pod nadzorem kuratora", a L. zapewnienia, że będzie się leczył.

Prokurator Sławomir Kownacki z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku powiedział z kolei dziennikarzom, że śledczy dopiero po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem podejmą decyzję, czy odwoływać się od czwartkowego postanowienia sądu.

Jak wcześniej - przed styczniowym posiedzeniem Sądu Okręgowego - informował mec. Potulski, wniosek L. o kontynuację leczenia poza szpitalem, poparty był dwoma nowymi opiniami psychiatrycznymi oceniającymi aktualny stan zdrowia psychicznego mężczyzny. Jedną sporządzono w placówce w Starogardzie Gdańskim, drugą - na prośbę sopockiego sądu - wydali gdańscy psychiatrzy. Potulski zaznaczał, że nie może ujawniać treści opinii. "Mogę tylko powiedzieć, że byliśmy z nich bardzo, bardzo zadowoleni" - mówił.

Wyjaśniał też, że wniosek o zwolnienie L. ze szpitala i kontynuację leczenia poza nim, poparty został również "pełnym zapewnieniem ze strony rodziny mężczyzny, że będzie wspierała jego terapię na wolności". Potulski informował, że istnieje możliwość kontroli przyjmowania przez L. leków oraz objęcia mężczyzny dozorem elektronicznym: leki mogłyby być podawane co dwa tygodnie poprzez iniekcję, a elektroniczna opaska zainstalowana na nodze mężczyzny pozwalałaby kontrolować miejsce jego pobytu. "Gdyby nie stawił się w określonym momencie u lekarza czy terapeuty od razu byłby sygnał" - zapewniał adwokat.

19 lipca 2014 r. późnym wieczorem kierowana przez Michała L. szybko jadąca honda wjechała na sopocki deptak - ulicę Bohaterów Monte Cassino - a następnie na molo. Zanim samochód zatrzymał się, uderzając w napotkaną przeszkodę, poszkodowane zostały 23 osoby, z których jedna odniosła ciężkie obrażenia. Sprawca wypadku został zatrzymany na miejscu przez świadków zdarzenia i przekazany policji. Wykonane wtedy badania wykazały, że przed wjazdem na deptak L. nie pił alkoholu, nie był też pod wpływem narkotyków ani środków psychotropowych.

Prokuratura postawiła L. zarzut umyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, za co grozi do 10 lat więzienia. Biegli psychiatrzy, którzy zbadali mężczyznę, orzekli, że w chwili wypadku L. miał "zupełnie wyłączoną poczytalność" i "całkowicie zniesioną zdolność rozumienia i pokierowania swoim postępowaniem". Według psychiatrów jego niepoczytalność związana była z chorobą psychiczną, na którą cierpi.

W grudniu 2014 r. Sąd Rejonowy w Sopocie powołując się na tę opinię biegłych, umorzył postępowanie wobec mężczyzny (zgodnie z prawem osoba niepoczytalna w momencie popełnienia przestępstwa nie odpowiada za nie karnie) i skierował go na przymusowe leczenie. Co pół roku sąd zapoznawał się z informacjami przygotowanymi przez lekarzy na temat aktualnego stanu zdrowia mężczyzny i na tej podstawie podejmował decyzję o dalszej przymusowej hospitalizacji.

Obrońca L. Małgorzata Ciuksza wówczas PAP, że chorobę psychiczną objawiającą się m.in. urojeniami, omamami i tzw. słyszeniem głosów zdiagnozowano u mężczyzny na początku 2013 r. Przez ponad rok Michał L. leczył się, co łagodziło objawy choroby, ale wiosną 2014 r. przestał przyjmować leki - dodała adwokat.

Po zatrzymaniu Michał L. przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień. W końcowej fazie śledztwa mężczyzna zdecydował się złożyć wyjaśnienia. Mówił w nich, że przebieg zdarzenia pamięta tylko fragmentarycznie. Przyznał, że nie zażywał przepisanych leków, bo czuł się po nich senny i nie mógł normalnie funkcjonować.

Anna Kisicka (PAP)