Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze zapowiedziało w piątek złożenie do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązku przez funkcjonariuszy publicznych Urzędu m.st. Warszawy. Chodzi o sprzedaż gruntu objętego wpisem do rejestru zabytków.

21 października 2016 r. miasto stołeczne Warszawa zawarło umowę sprzedaży gruntu przy ul. Stanisława Augusta, w obrębie Kamionkowskich Błoni Elekcyjnych w Warszawie. Wartość transakcji wynosiła 38 mln zł.

Prezes stowarzyszenia Miasto Jest Nasze (MJN) Jan Mencwel na piątkowej konferencji w Warszawie powiedział, że teren ten w ogóle nie powinien być wystawiony na sprzedaż. Jak dodał, ok. 85 proc. wskazanej działki jest bowiem wpisane do rejestru zabytków, a grunt zbyto bez wymaganego ustawą pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków.

Art. 13 ustęp 4 ustawy o gospodarce nieruchomościami mówi, że "sprzedaż, zamiana, darowizna lub oddanie w użytkowanie wieczyste nieruchomości wpisanych do rejestru zabytków, stanowiących własność Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego, a także wnoszenie tych nieruchomości jako wkładów niepieniężnych (aportów) do spółek, wymaga pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków".

Na terenie m.st. Warszawy kompetencje do wydania takiego pozwolenia posiada Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków oraz Stołeczny Konserwator Zabytków.

Mencwel poinformował, że w pismach z marca br. Stołeczny Konserwator Zabytków oraz Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków zgodnie stwierdzają, że w przypadku przedmiotowej nieruchomości nie zostały wydane pozwolenia na jej sprzedaż.

"Naszym zdaniem jest to podstawa do tego, żeby twierdzić, że tej sprzedaży w ogóle nie powinno być i podstawa do tego, żeby teren wrócił w ręce miasta" - mówił prezes MJN. "Dzisiaj złożymy w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury ze wszystkimi dokumentami, do jakich dotarliśmy w tym przypadku" - dodał.

Lider stowarzyszenia zaznaczył, że teren w obrębie Kamionkowskich Błoni Elekcyjnych to "kolejna sprawa, w której okazuje się, że gdy chodzi o interes deweloperów, gdy chodzi o pozbywanie się gruntów zabytkowych, czy zieleni, miasto kolejny raz idzie na rękę grupom interesu".

Koordynator stowarzyszenia Miasto Jest Nasze dla dzielnicy Praga Południe Jan Baran podkreślił, że "w orzecznictwie sądowym, w wyrokach Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie oraz w komentarzach do ustawy o gospodarce nieruchomościami stwierdza się, że brak pozwolenia konserwatora skutkuje nieważnością umowy sprzedaży". "Stanowi to więc podstawę do tego, żeby działka z powrotem wróciła do miasta" - uznał.

Zdaniem Barana sprzedaż bez pozwolenia konserwatorskiego oznacza również, że urzędnicy przekroczyli swoje uprawnienia, co - według członków MJN - stanowi podstawę do pociągnięcia ich do odpowiedzialności karnej na podstawie art. 231 Kodeksu Karnego. Według KK, "funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".

Mieszkająca nieopodal Kamionkowskich Błoni Elekcyjnych Małgorzata Domańska poinformowała, że deweloper, który kupił wcześniej działkę od miasta, sprzedał ją już kolejnej firmie deweloperskiej. "Walka będzie ciężka, ale mam nadzieję, że uda nam się cofnąć tę sprzedaż i zablokować budowę jakichś wieżowców na terenie parku" - mówiła Domańska.

Rzecznik prasowy MJN Karol Perkowski dodał, że grunt przy Kamionkowskich Błoniach Elekcyjnych objęty jest miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego z 1999 roku, według którego tylko 40 proc. powierzchni nieruchomości to teren, na którym zezwolona jest zabudowa mieszkaniowa. "On zakładał, że w tym miejscu w większości ma być teren publiczny, a po sprzedaży tej działki wszystko wskazuje na to, że tak się jednak nie stanie" - mówił rzecznik stowarzyszenia. (PAP)