Niepokojące jest, że Donald Trump nie tylko nie czuje związku z Europą, ale nie jest człowiekiem Zachodu; Trump spowodował jednak poważną dyskusję o relacjach transatlantyckich - zróżnicowane opinie o polityce nowego prezydenta USA padały w Krakowie na konferencji poświęconej bezpieczeństwu.

Polityka Stanów Zjednoczonych pod nowym przywództwem i bezpieczeństwo euroatlantyckie były głównymi tematami 26. Międzynarodowej Krakowskiej Konferencji Bezpieczeństwa, zorganizowanej w poniedziałek w stolicy Małopolski przez Fundację Instytut Studiów Strategicznych.

Politolog prof. Roman Kuźniar ocenił, że mamy do czynienia z czymś, "o czym filozofom się nie śniło". „To Rosja wybiera Ameryce prezydenta” – mówił. Jednak – jak wskazał – to nie rusofilstwo Trumpa jest problemem, ale jego rynkowe, „silnie komercyjne podejście do spraw bezpieczeństwa”. „Polityka amerykańska przestaje być nation state, a staje się market state” – stwierdził.

Powodem do niepokoju powinna być także - zdaniem eksperta - antyeuropejska postawa nowego prezydenta USA, którą - według niego - potwierdziło spotkanie Trumpa z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.

„Widzieliśmy, że mamy do czynienia z prezydentem z innej planety, który nie tylko nie czuje związku z Europą, ale nie jest człowiekiem Zachodu (…), mógłby być równie dobrze prezydentem Filipin czy Zimbabwe. Nie czuje się przedstawicielem naszej zachodniej cywilizacji politycznej” – ocenił Kuźniar. Dodał, że problemem jest „ogólna niekompetencja administracji” Trumpa i jej spojrzenie na politykę światową, spojrzenie, które – według niego – przypomina spojrzenie z XIX/XX w.

Prezes Fundacji Instytut Studiów Strategicznych Anna Szymańska-Klich powiedziała, że nie jest przekonana do przywiązania Trumpa do wartości, które konstytuowały relacje euroatlantyckie w ostatnich latach. Według niej, postawa nowego prezydenta USA, skłonność do „handlowania” dotychczasowymi euroatlantyckimi wartościami, może być niebezpieczna dla Polski i jej sąsiadów – w tym Ukrainy. „Bez bezpiecznej, niepodległej Ukrainy nie ma bezpiecznej Polski” – zaznaczyła.

Szymańska-Klich podkreśliła, że dla Polski ważne jest, aby w administracji amerykańskiej silny głos mieli wiceprezydent Mike Pens i sekretarz obrony James Mattis, bo „to osoby, które rozumieją wagę relacji sojuszniczych i podkreślają, że Sojusz (NATO) powinien być mocny, zintegrowany".

Optymistą, jeżeli chodzi o politykę Trumpa wobec NATO, jest gen. Mieczysław Cieniuch, były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego i były ambasador RP w Ankarze.

W ocenie Cieniucha, Trump spowodował poważną dyskusję nt. relacji transatlantyckich. „W dyskusji możemy znaleźć swoje słabe strony i ostatecznie drogę wyjścia” – powiedział. W jego ocenie NATO w obliczu przemian na świecie, w tym sytuacji na Ukrainie, wraca do swojej podstawowej funkcji, jaką jest zapewnienie bezpieczeństwa swoim członkom, ale wciąż zmaga się z zarządzaniem kryzysowym.

Według niego w sferze militarnej jak dotąd nie doszło do niczego niepokojącego, a wcześniejsze postanowienia międzynarodowe, m.in. te ze szczytu NATO w Warszawie, są sprawnie realizowane – wojska amerykańskie i inne sojusznicze są rozmieszczane na wschodniej flance NATO.

„Natowskie 3D – defense, deterrence, dialogue (obrona, odstraszanie, dialog) – jest realizowane w praktyce” – zaznaczył Cieniuch. Dodał, że "na ten moment" on sam jest pozytywnie nastawiony. Według Cieniucha system prawny USA jest "dobrym gwarantem, że gwałtowna wolta jest prawie że niemożliwa”. Generał pozytywnie też ocenił wydatki Sojuszu na bezpieczeństwo. „Wydaje się mi, że polityka USA będzie kontynuowana, co jest pozytywne dla Europy i naszego państwa” – podsumował Cieniuch.

Z kolei Robert Nurick z Atlantic Council ocenił, że polityka Trumpa wciąż pozostaje niewiadomą i trudno jednoznacznie ocenić, jak będzie wyglądała w kolejnych latach, ale pozostanie w niej doza niepewności.

Według niego, niepewność przyszłej polityki nowego prezydenta USA wynika także z podziałów w Białym Domu, wśród głównych doradców Trumpa, w Kongresie, także wśród republikanów. „Wiele osób jeszcze nie jest na swoich miejscach, więc wiele rzeczy jeszcze jest niejasnych" - mówił Nurick.

Jak wynika z jego obserwacji, każda zmiana w fotelu prezydenckim w USA jest powolna i towarzyszy jej bałagan, ale w tym przypadku mamy do czynienia z „bałaganem, jakiego jeszcze nie było".

Jednocześnie Nurick zaznaczył, że Trump zrozumiał już pewne rzeczy. „Zrozumiał, że nie może zrobić wszystkiego, co by chciał, że ograniczają go sądy, Kongres, i z nimi trzeba się liczyć" - powiedział przedstawiciel Atlantic Council. Ocenił jednak, że "instynkty i styl Trumpa chyba się nie zmienią". „Pewna doza nieprzewidywalności pozostanie, przynajmniej przez najbliższe cztery lata" - stwierdził ekspert. (PAP)