Decyzja polskiego rządu, by nie popierać Donalda Tuska na drugą kadencję jako przewodniczącego Rady Europejskiej, została podjęta w trudnej sytuacji - powiedział w sobotę prezydent Andrzej Duda. Przyznał rację premier i rządowi.

Pytany w TVP1, czy wspierał premier Beatę Szydło i rząd w postanowieniu, by nie opowiadać się za kandydaturą Tuska, prezydent powiedział: "To była bardzo trudna sytuacja i bardzo trudna sprawa".

"Myślę, że gdyby przywódcy państw europejskich zupełnie na chłodno na tę sprawę też popatrzyli, to musieliby w gruncie rzeczy przyznać rację stanowisku polskiego rządu i temu, co powiedziała pani premier Beata Szydło i temu, co ostatecznie nastąpiło jako polskie stanowisko w tej sprawie. Trudno jest popierać szefa Rady Europejskiej na kolejna kadencję w sytuacji, kiedy w sposób ewidentny ingeruje on w wewnętrzne sprawy polityki naszego kraju" - dodał.

Powiedział, że "nagłe oświadczenie pani kanclerz (Angeli) Merkel, która powiedziała w Niemczech, że przewodniczącym (Rady Europejskiej - PAP) będzie pan Donald Tusk nadal", wygłoszone kilka dni przed głosowaniem, "nie zbudowało dobrej atmosfery".

"To jest kwestia, która była, to jest kwestia, która minęła, pan przewodniczący Donald Tusk został wybrany, uzyskał poparcie większości krajów europejskich jest (przewodniczącym), ale też nie było to jakieś wielkie halo, to u nas z tego takie halo zrobiono" – ocenił prezydent. Przypomniał, że Jean-Claude Juncker także nie został jednogłośnie wybrany na szefa Komisji Europejskiej i jakoś wtedy nikt "nie rozdzierał nad tym szat".