Włoscy politycy domagają się natychmiastowej dymisji szefa eurogrupy Jeroena Dijsselbloema za słowa, że kraje Europy Południowej wydały pieniądze na "alkohol i kobiety", a potem proszą o pomoc. Media odnotowują, że mimo apeli nie przeprosił za tę wypowiedź.

Włoskie media podkreślają, że oburzenie na południu Europy wywołała następująca wypowiedź pochodzącego z Holandii szefa eurogrupy dla niemieckiego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung": "W czasie kryzysu euro państwa północy okazały solidarność z najbardziej dotkniętymi krajami. Jako socjaldemokrata przykładam wielką wagę do solidarności, ale ma się też obowiązki. Nie można wydać wszystkich pieniędzy na alkohol i kobiety, a potem prosić o pomoc".

Dziennik "Corriere della Sera" przytacza w środę słowa eurodeputowanego Gianniego Pittelli, przewodniczącego frakcji Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów (S&D) w Parlamencie Europejskim, który ocenił słowa Dijsselbloema jako "szokujące i haniebne". "Posunął się za daleko, posługując się dyskryminacyjną argumentacją przeciwko państwom południa Europy" - dodał Pittella.

"Zastanawiam się, czy osoba o takich przekonaniach może być dalej uważana za właściwą na stanowisku przewodniczącego eurogrupy" - powiedział włoski eurodeputowany.

Ustąpienia Dijsslbloema zażądali też eurodeputowani Ruchu Pięciu Gwiazd.

"Dijsselbloem stracił doskonałą okazję do tego, żeby milczeć" - ocenił były premier Włoch Matteo Renzi. Jego zdaniem "nie zasługuje on na zajmowanie stanowiska, jakie pełni". "Im szybciej ustąpi, tym lepiej" - dodał.

Podobnego zdania są inni politycy z jego macierzystej, rządzącej Partii Demokratycznej.

"Albo Dijsselbloem był pijany, albo nie ma podstawowej wiedzy" - oświadczył przewodniczący komisji spraw zagranicznych Senatu Pier Ferdinando Casini. Osoba pełniąca takie stanowisko "powinna szanować wszystkie państwa Unii" - zaznaczył.

Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)