Kolejne posunięcia wzmacniające instytucje państwowe kosztem obywatela czy samorządów, a zarazem konstytuujące te instytucje jako partyjne stanowią doskonały przepis na rewanż. Kiedy opozycja wygra, tak „odzyskane państwo” będzie mogło represjonować nie tylko dyrektorów szkół, członków zarządów spółek, redaktorów, dyrektorów szpitali, sędziów i samorządowców, lecz także przedsiębiorców.
W art. 63 ustawy o Krajowej Administracji Skarbowej czytamy: „Kontrola powinna trwać nie dłużej niż trzy miesiące”. Jednak ustawodawca stara się kontrolerom maksymalnie ułatwić życie. Trzy miesiące to za krótko (w tym czasie sprawna kontrola poradziłaby sobie nawet z przejrzeniem Pentagonu)? Wystarczy, aby po tych trzech miesiącach kontrola napisała do kontrolowanego, „podając przyczyny przedłużenia terminu zakończenia kontroli celno-skarbowej i wskazując nowy termin jej zakończenia”. Ponieważ od decyzji kontrolerów można się odwołać do ich przełożonych, każdy przedsiębiorca może się spodziewać dowolnej długości pracy utrzymywanych z jego podatków funkcjonariuszy. Zwłaszcza gdyby podskakiwał. Kontrola, nie kryją ustawodawcy, jest karą. Pośród różnych trików, dzięki którym państwo zapewniło sobie całkowitą dominację, mamy również możliwość dokonania niezapowiedzianej kontroli, o ile intuicja podpowie KAS, że tak właśnie trzeba.
W atmosferze zaognionego sporu politycznego i gorączki sortowania Polaków przedsiębiorca ma prawo się bać, że jego podpis pod apelem KOD albo uczestnictwo w przyjęciu organizowanym przez ambasadę niemiecką (czy, co nie daj Boże, szefa Rady Europejskiej) sprowadzi na niego urzędników państwa, w którym rozpycha się jedna partia. Polsce nie grozi dyktatura, jak niektórzy kłamliwie powtarzają, lecz istnieje małostkowość, układowość, koteryjność i partyjność. Ustawa powołująca Krajową Administrację Skarbową nie jest sztandarem państwa, które obiecywało zmianę na lepsze w traktowaniu polskich przedsiębiorców. To sztandar państwa kontroli, która, wbrew tyloletniemu doświadczeniu, wydaje się Jarosławowi Kaczyńskiemu i Mateuszowi Morawieckiemu bodźcem rozwojowym polskiej gospodarki.