Ostatni kryzys w stosunkach między Holandią a Turcją "przyniósł więcej zysku urzędującemu premierowi Markowi Rutte niż szefowi populistycznej Partii na rzecz Wolności Geertowi Wildersowi - mówi PAP politolog z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Piotr Wawrzyk.

"Wydawało się, że te +zyski+ będą rozłożone mniej więcej po równo. A tu okazało się, że Holendrom bardziej niż retoryka antyislamska spodobały się ostre postawy władz holenderskich" – powiedział prof. Wawrzyk.

W weekend przed wyborami w Holandii rozgorzał kryzys dyplomatyczny między Ankarą a Hagą po zakazie udziału przedstawicieli władz tureckich w wiecach Turków w Holandii w ramach kampanii przed referendum konstytucyjnym, które odbędzie się w Turcji 16 kwietnia.

Zdaniem politologa zaskoczeniem dla obserwatorów może być różnica w wynikach wyborczych pomiędzy Partią Ludową na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) premiera Rutte a Partią na rzecz Wolności (PVV) Wildersa, która jest dużo większa, niż to wynikało z sondaży. Z ostatnich "różnych wyborów w różnych krajach wynikało, że ta różnica jest w drugą stronę, że więcej w stosunku do sondaży zyskują partie antyestablishmentowe. Tutaj okazało się, że jest dokładnie odwrotnie" - zaznaczył.

Według politologa wyniki holenderskich wyborów oznaczają, że doszło "de facto do przesunięcia się na prawo". "Jeżeli popatrzymy na wynik wyborów bardziej szczegółowo, to okazuje się, że Partia Ludowa straciła kilka mandatów w stosunku do tego, co miała przed wyborami. Mało tego, partia Wildersa zyskała z kolei kilka mandatów. Natomiast bardzo duże straty poniosły partie lewicowe. To wszystko razem pokazuje, że de facto mamy przesunięcie elektoratu w prawo, ale nie takie prawo ekstremalne, skrajnie prawicowe, ale raczej ku takiej racjonalnej prawicy" - tłumaczył politolog.

Uważa on, że w konsekwencji wyniku wyborów w Holandii pojawią się też pytania o kondycję europejskiej lewicy. "Wynik we Francji tamtejszej Partii Socjalistycznej będzie pewnie podobny do wyniku socjaldemokratycznej Partii Pracy w Holandii. To stawia pod znakiem zapytania kondycję lewicy w tych krajach, w których wydawałoby się odgrywała bardzo dużą rolę" – ocenia Wawrzyk.

Jego zdaniem wybory w Holandii mogą mieć wpływ na wynik wyborów prezydenckich we Francji. "Holendrzy pokazali, co zrobić, żeby ugrupowania skrajnie prawicowe nie odniosły sukcesu" - wskazał Wawrzyk. Jak tłumaczy, w wyborach w Holandii była "duża mobilizacja wyborców, duża frekwencja, ale tych wyborców, którzy nie chcą partii antyimigranckich". "To może być prognostyk dla społeczeństwa francuskiego, że wynik (szefowej skrajnie prawicowego Frontu Narodowego) Marine Le Pen wcale nie będzie taki dobry, jak to jeszcze niedawno wynikało z sondaży" - zauważył ekspert.

W liczącej 150 miejsc izbie niższej parlamentu VVD zdobyła 33 mandaty, o siedem mandatów mniej niż miała dotychczas - podano po przeliczeniu 95 proc. głosów. Na drugim miejscu uplasowała się populistyczna, antyislamska i antyunijna PVV z 20 mandatami (zyskała 8). (PAP)