Holenderska tama „zadziałała i wytrzymała” - tak o wyniku wyborów pisze w czwartek „La Repubblica”. Według włoskiej prasy powstrzymanie marszu populistów po władzę w Holandii jest pierwszym, pomyślnie zdanym testem przed wyborami we Francji i Niemczech.

„Budząca strach fala populistyczna, islamofobiczna i eurosceptyczna nie runęła na Holandię, która pozostała wierna tradycji kosmopolityzmu i tolerancji” - komentuje lewicowa „La Repubblica”. Zauważa jednocześnie, że „głęboko zakorzeniona awersja do obcego nie została całkowicie wykorzeniona” w głosowaniu.

„Uczucie ksenofobii nie przeważyło, ale się nie zmniejszyło” - dodaje publicysta rzymskiego dziennika. Jego zdaniem, takie odczucia nawet lekko wzrosły, bo tak można interpretować fakt, że lider populistów Geert Wilders będzie miał więcej parlamentarzystów niż dotąd.

Najważniejsze zdaniem komentatora jest to, że „Europa wychodzi uspokojona z holenderskich wyborów”. „Populizm nie rozlał się na równiny wyrwane morzu, gdzie udzielono gościny temu, co najlepsze potrafiła dać nasza cywilizacja europejska” - pisze włoski publicysta. Przypomina, że wybory w Holandii były potrzebne także do tego, aby „zmierzyć poziom populizmu w Europie” przed głosowaniem we Francji (wiosenne wybory prezydenckie) i Niemczech (wrześniowe wybory parlamentarne).

„Pierwszy test” przed wyborami we Francji i Niemczech „wypadł pomyślnie” - twierdzi „Corriere della Sera”. Odnotowuje też reakcję premiera Włoch Paolo Gentilonego, który zaraz po podaniu pierwszych wyników zaapelował o „wspólne zaangażowanie, by zmienić i ożywić UE”.

„La Stampa” nazywa zwycięzcę wyborów, premiera Marka Ruttego, „zbawcą Europy”. Podkreśla, że jego pojedynek z Wildersem odbywał się na „terenie oświetlonym przez europejskie reflektory”.