Emir Kano, najważniejszego stanu muzułmańskiej północy Nigerii, zamierza ukrócić wielożeństwo i ograniczyć wielodzietne rodziny, bo w tym właśnie widzi jedną z przyczyn narastającego fanatyzmu religijnego, którego owocem są wszczynający wojny dżihadyści.

Miasto Kano to największe i obok Sokoro i Borno najważniejsze miasto zamieszkanej przez muzułmanów północy kraju. Zanim w XIX wieku zostało doprowadzone do upadku przez Brytyjczyków, było jednym z najpotężniejszych w Afryce imperiów, rozciągającym się na rozległych obszarach Sahelu i Sahary. Do obecnych czasów emirowie z Kano, choć nie sprawują realnej władzy, cieszą się na muzułmańskiej północy poważaniem większym niż prezydenci z Abudży, a religijnym autorytetem ustępują jedynie sułtanom z Sokoto.

Tym większą sensację wywołał obecny emir Kano, Lamido Muhammad Sanusi II, wybrany na to stanowisko w 2014 roku, gdy ogłosił reformy, jakie zamierza przeprowadzić u siebie i zainspirować nimi wszystkich muzułmanów Nigerii. W tym liczącym prawie 180 milionów ludzi kraju, zamieszkujący głównie jego północ muzułmanie stanowią połowę obywateli, a chrześcijanie z południa - drugą połowę.

Emir uznał, że powszechne w całej Afryce wielożeństwo jest jedną z głównych przyczyn ubóstwa i zacofania, a wśród muzułmanów prowadzi prostą drogą do fanatyzmu i dżihadyzmu. Emira niepokoi zwłaszcza los najbiedniejszych z jego rodaków. Sam emir ma cztery żony – tyle, ile zaleca muzułmańskie prawo - ale stać go na utrzymanie zarówno ich, jak i ich rodzin.

"Nie mogą utrzymać jednej żony i dzieci, jakich się z nią dochowają, a żenią się z następnymi i płodzą następne dzieci" – powiedział emir. – W końcu mają ich tyle, że nie potrafią nie tylko nakarmić, ale zliczyć. W rezultacie skazują dzieci na poniewierkę. Zamiast pójść do szkoły, lądują one na ulicy, a tam już tylko czekają na nich werbownicy dżihadystów". Wielożeństwo i wielodzietność są też zdaniem emira pośrednią przyczyną przestępczości, przemocy w rodzinie, gwałtów i chronicznego zacofania.

Ze wszystkich afrykańskich państw tylko Somalia ucierpiała od dżihadystów bardziej niż Nigeria. Zbrojny bunt, jaki na początku stulecia wywołali nigeryjscy dżihadyści z Boko Haram, zabił już prawie 20 tys. osób, a rebelia w północno-wschodniej Nigerii spowodowała katastrofę humanitarną i kilka milionów uchodźców. Partyzanci z Boko Haram działają głównie na obszarze dawnego imperium Borno, ale atakują i mają coraz więcej zwolenników w Kano czy Sokoto, których emirowie i sułtanowie zaliczają się do najbardziej zaprzysięgłych wrogów dżihadyzmu.

Wielożeństwo jest w Nigerii powszechne. Niedawno, w stanie Niger, rozgłos wywołał pewien miejscowy starzec, gdy okazało się, że po śmierci zostawił 86 żon i prawie 200 dzieci.

W północnej Nigerii wielożeństwo jest tym bardziej legalne, że we wszystkich tamtejszych stanach obowiązuje prawo szarijatu. Północne stany przyjęły je pod koniec lat 90., gdy po latach rządów wojskowych dyktatorów, z których większość wywodziła się z północy, władzę w kraju, jako cywil, przejął jeden z nich generał Olusegun Obasanjo, chrześcijanin z południa.

Muzułmanie widzieli w szarijacie zabezpieczenie autonomii przed zakusami chrześcijańskiego prezydenta. Obasanjo zaś, jako pierwszy od lat cywilny prezydent, we wszystkim ustępował muzułmanom, chcąc ich sobie zjednać. W rezultacie, w północnych stanach obowiązuje konstytucja i prawo nigeryjskie, ale większość spraw życia codziennego, w tym kwestie rodzinnie, reguluje szarijat i sądy koraniczne. I właśnie ich działalność zamierza zreformować emir z Kano, który wraz ze swoimi doradcami i znawcami prawa koranicznego opracował nowy kodeks, który najpierw chce skonsultować z uczonymi z szanowanego uniwersytetu Bayero, a także z cieszącymi się największym autorytetem ulemami. Jeśli propozycja reform zostanie przez nich zaakceptowana, emir skieruje ją do stanowego parlamentu do rozpatrzenia i przyjęcia.

Reformy emira przewidują m.in. zwiększenie praw muzułmanek przed sądami rodzinnymi. Mają mieć m.in. prawo występować o rozwód, gdyby padły ofiarą przemocy ze strony mężów i potrafiły tego dowieść przed sądem. Emir zamierza też zabronić wydawania dziewcząt za mąż pod przymusem. Narzeczona nie stanie się panną młodą, jeśli nie wyrazi na to zgody; wyjątek stanowić będą ojcowie, posiadający lekarskie zaświadczenia, orzekające niepoczytalność ich córek. W takich wypadkach ojcowie będą nadal mogli wydawać je za mąż, "dla ich dobra", ale wedle własnej woli.

Reformy emira mają też oddać matkom prawo do dzieci w przypadku śmierci ojca (dziś zwykle prawo nad bratankami przejmują stryjowie) oraz uczynić je spadkobierczyniami majątków swoich zmarłych mężów. Emir chce też, by koraniczne sądy ściśle przestrzegały reguły, żeby nie zezwalać mężczyźnie na poślubienie drugiej żony, jeśli nie będzie w stanie utrzymać i zadowolić pierwszej.

Nowe prawo ma obowiązywać wyłącznie w stanie Kano, ale emir Sanusi ma nadzieję, że także muzułmanie i ich przywódcy z innych stanów wezmą z niego przykład i choćby w ten sposób spróbują podjąć dzieło modernizacji muzułmańskiej północy, co pomoże jej przezwyciężyć zacofanie i przepaść, dzielącą ją od bogatszego południa.

Liczący 55 lat Sanusi II pochodzi z rodu emirów Kano, choć tytułu nie dziedziczy się z ojca na syna, lecz uzyskuje go z wyboru specjalnej rady, składającej się z czterech mężów zaufania. Ale zanim sam się nim stał w 2014 roku był światowym, zwesternizowanym przedsiębiorcą, bankierem i politykiem.

Ukoronowaniem wspaniałej kariery było powierzenie mu w 2009 roku stanowiska prezesa Banku Centralnego Nigerii, błyskotliwe reformy, jakie przeprowadzał sprawując to stanowisko oraz tytuł "bankiera roku" w Afryce, przyznany mu w 2013 roku przez magazyn "Forbes". Rok później, rozochocony, ujawnił korupcyjną aferę w nigeryjskim rządzie i został wyrzucony z posady przez prezydenta Goodlucka Jonathana. Tego samego roku został wybrany na emira Kano.

W postępowych zapędach na muzułmańskiej północy Sanusi II może się okazać jednak osamotniony. Jedyny z tamtejszych, tradycyjnych władców, przewyższający go autorytetem, sułtan Sokoto Mohammed Sa’ad Abubakar, sprzeciwił się w zeszłym roku przyjęcia w Nigerii ustawy, zrównującej we wszelkich prawach mężczyzn i kobiety. "Nie możemy zmieniać niczego, co postanowił Najwyższy" – orzekł sułtan.

Wojciech Jagielski (PAP)