Sojusznicy z NATO spodziewają się, że usłyszą od USA kategoryczne żądania ws. zwiększenia wydatków obronnych; będą domagali się wyjaśnień od nowego szefa Pentagonu Jamesa Mattisa dot. polityki jego kraju wobec Sojuszu - pisze w poniedziałek "Financial Times".

W środę i w czwartek Mattis spotka się ze swymi odpowiednikami z NATO. Będzie to pierwsze takie spotkanie od objęcia urzędu przez nowego prezydenta USA Donalda Trumpa, który podczas kampanii wyborczej wielokrotnie kwestionował sposób organizacji NATO i jego uzależnienie od Waszyngtonu. Według "FT" sojusznicy chcą, aby Mattis podał szczegóły żądań Trumpa dotyczących radykalnego zwiększenia wydatków na obronność i rozszerzenia roli Sojuszu w operacjach antyterrorystycznych.

Dziennik przypomina, że Trump rozgniewał sojuszników, nazywając NATO "przestarzałym" po objęciu stanowiska. Jednak później poparł Sojusz podczas rozmów z brytyjską premier Theresą May, a także z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem.

Partnerzy z NATO oczekują, że w Brukseli Mattis będzie dążył do uspokojenia NATO i zapewnienia, iż amerykańskie zaangażowanie na rzecz Sojuszu nie zmieniło się oraz że NATO powinno rozmawiać z Rosją z pozycji siły - czytamy w "FT".

Wysocy rangą dyplomaci, na których powołuje się gazeta, twierdzą, że dążenie do zwiększenia wydatków na obronność stanowi wyzwanie zarówno od strony ekonomicznej jak i politycznej. Kraje NATO postanowiły zwiększyć swoje budżety wojskowe do 2024 roku, ale sojusznicy spodziewają się, że Trump będzie dążył do przyspieszenia tego celu.

Obecnie długoterminowym celem NATO jest zwiększenie wydatków na obronność we wszystkich 28 krajach do 2 proc. PKB do 2024 roku. Aktualnie to kryterium spełniają tylko: USA, Wielka Brytania, Estonia, Polska i Grecja.

"FT" zauważa, że wielu europejskich sojuszników nadal boryka się ze skutkami kryzysu finansowego i że dyplomaci są zdania, iż USA nie doceniają europejskich wysiłków na rzecz zwiększenia wydatków na obronność. Poza tym według analityków niektórym dotkniętym kryzysem krajom NATO byłoby bardzo trudno przyspieszyć wypełnianie celu zaplanowanego na 2024 rok, bez łamania unijnych zasad budżetowych, zgodnie z którymi powinny one nadal ciąć deficyt budżetowy.

"Największy problem stanowią Włochy i Portugalia, ale Hiszpania i Belgia też stoją przed poważnym wyzwaniem. Co do innych krajów, to wydaje mi się, że to tylko kwestia decyzji politycznej" - uważa cytowany przez "FT" analityk think tanku Bruegel Zsolt Darvas.

Te luki w finansowaniu są spore. Z badania tego think tanku na podstawie danych z 2010 roku wynika, że Niemcy musiałyby wydawać dodatkowe 30 mld dolarów rocznie do 2024 roku, Niemcy i Kanada - po 18 mld USD, Hiszpania - 16 mld USD, a Francja - 6 mld USD. (PAP)