Około 15 tys. osób zostało bez dachu nad głową, a siedem odniosło obrażenia na skutek ogromnego pożaru, który strawił wiele budynków w jednej z najbiedniejszych dzielnic stolicy Filipin, Manili - poinformowały w środę miejscowe władze.

Pożar w dzielnicy Tondo, położonej w pobliżu manilskiego portu, wybuchł we wtorek wieczorem z niewyjaśnionych dotąd przyczyn, niszcząc ponad 1200 budynków mieszkalnych. Strażacy dopiero po 10 godzinach walki z żywiołem zdołali opanować szybko rozprzestrzeniające się płomienie.

Obecnie jako najbardziej prawdopodobny powód pożaru uważa się zwarcie w instalacji elektrycznej. Tondo ma gęstą zabudowę złożoną z budowanych jeden przy drugim prowizorycznych domków, podłączonych nielegalnie do linii energetycznych, kabli telefonicznych itp.

Oficjalnie Tondo ma 600 tys. mieszkańców, ale ich rzeczywista liczba może być o wiele wyższa - zauważa agencja dpa.

Ludzi, którzy po pożarze zostali bez domów, tymczasowo umieszczono w ośrodkach ewakuacyjnych; uratowany z ognia dobytek - w tym telewizory, pralki i ubrania - zalegał na jednej z głównych dróg, blokując ciężarówki dowożące kontenery do portu.

Pożary nie są niczym rzadkim w fabrykach i slumsach 23-milionowej aglomeracji manilskiej, jednego z największych ośrodków miejskich na świecie. W 2015 roku 74 osoby zginęły w pożarze fabryki obuwia na północy miasta. (PAP)