Dzisiejsza wizyta Władimira Putina w Budapeszcie to dowód na to, że Węgry wciąż szukają zbliżenia z Rosją. Zimowe spotkania dwóch przywódców stały się już małą tradycją, odbywają się od 2013 r.
Zgodnie z zapowiedziami węgierskiej dyplomacji tegoroczne ma mieć bardziej roboczy charakter. Ważnym wątkiem będzie z pewnością współpraca energetyczna, w tym zmiana warunków finansowania rozbudowy elektrowni atomowej Paks. Dodatkowo Rosjanie są podobno zainteresowani budową magazynów gazu na Węgrzech.
Tematem numer jeden z pewnością będą sankcje, wokół których atmosfera zmieniła się znacząco po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA. Nowy lokator Białego Domu zadeklarował bowiem, że chętnie zniesie sankcje na Rosję, jeśli uda mu się dogadać z Putinem, np. w kwestii rozbrojenia atomowego. Moskwa doskonale rozumie, że jeśli USA cofną swoje ograniczenia, to znacznie łatwiej będzie się pozbyć sankcji europejskich. Kluczowa w tym względzie może być postawa Orbana, który od dawna kwestionuje ich sensowność. Jeśli faktycznie coś drgnie w kwestii sankcji po drugiej stronie Atlantyku, Węgry mogą zachęcić innych europejskich krytyków tego instrumentu (w tym Włochów) do bardziej widocznego demonstrowania swojego sceptycyzmu, a może nawet niezgody na przedłużenie.
Orban będzie kontynuował prorosyjski kurs w swojej dyplomacji, bo może wiele ugrać jako jedyny adwokat Moskwy w UE; z tego względu nie ma szans na zmianę jego podejścia. W wywiadzie udzielonym portalowi „Politico” pod koniec 2015 r. Orban tłumaczył, że Węgry są zbyt małym krajem, w związku z czym ich bezpieczeństwo zależy od większych graczy, takich jak Rosja. Z tego względu stara się utrzymywać dobre relacje z Moskwą. Zresztą zgodnie z tą samą logiką węgierski przywódca nie chce sobie palić mostów w Berlinie. To tłumaczyłoby, dlaczego jeszcze nie zdecydował się zawetować przedłużenia sankcji na Rosję. We wspomnianym już wywiadzie nazwał weto „opcją nuklearną”, nieadekwatną do wagi problemu.
Taka postawa węgierskiego przywódcy nie jest obojętna dla Warszawy. Przekreśla bowiem projekt jakiegokolwiek regionalnego sojuszu w Europie Środkowo-Wschodniej wymierzonego w Rosję. Orban zbyt wiele zyskuje na dobrych stosunkach z Moskwą, żeby angażować się na poważnie w projekty takie jak Międzymorze. Jeśli Putin zdecyduje się pójść mu na rękę i zaoferuje jeszcze lepsze warunki finansowania inwestycji w Paks (większość pieniędzy na nowe reaktory wyłoży Wnieszekonombank) czy niższe stawki za gaz, tylko utwierdzi węgierskiego przywódcę w słuszności obranego przez niego kursu. Nie znaczy to oczywiście, że Orban będzie blokował lokalne inicjatywy podejmowane np. w ramach Grupy Wyszehradzkiej. Poparcie dla tych inicjatyw, tak jak w przypadku sprzeciwu wobec nakazu przyjmowania uchodźców, będzie jednak uzależnione od tego, czy są zbieżne z ogólnym kierunkiem węgierskiej polityki. Orban może być obecnie największym sojusznikiem Polski w Unii, ale sojusz ten ma swoje granice.