Władze Iraku zamierzają domagać się od USA złagodzenia skutków dekretu, ograniczającego wjazd do USA obywatelom siedmiu państw z muzułmańską większością, w celu utrzymania współpracy w walce z Państwem Islamskim - podały w niedzielę źródła w Bagdadzie.

O planowanym działaniach irackich władz poinformowała agencja Reutera, powołując się na dwóch pragnących zachować anonimowość deputowanych parlamentu.

Dotychczas rząd w Bagdadzie wstrzymał się od komentowania dekretu, podpisanego w piątek przez nowego prezydenta USA Donalda Trumpa, który wstrzymuje na co najmniej 90 dni prawo wjazdu do USA obywatelom krajów z muzułmańską większością i mających problemy z terroryzmem.

Również w niedzielę Ahmed al-Assadi, rzecznik Mobilizacji Ludowej - koalicji szyickich ugrupowań paramilitarnych, szkolonej przez Iran do walki z Państwem Islamskim i od ub. roku uznawanej oficjalnie przez rząd iracki - zaapelował w oświadczeniu do władz w Bagdadzie, by w reakcji na dekret zakazały obywatelom amerykańskim wjazdu do Iraku i deportowały Amerykanów już znajdujących się na irackim terytorium.

Podpisany w piątek dekret prezydencki zawiesza przyjmowanie przez USA do odwołania uchodźców z Syrii oraz przyjmowanie uchodźców z innych krajów na 120 dni. Wyjątkowo przyjmowani mogą być członkowie mniejszości religijnych, zwłaszcza chrześcijanie prześladowani w krajach muzułmańskich.

Dekret przewiduje także wstrzymanie przez 90 dni wydawania amerykańskich wiz obywatelom krajów muzułmańskich mających problemy z terroryzmem. Dekret nie wymienia tych państw, ale według ministerstwa bezpieczeństwa narodowego chodzi o Irak, Iran, Syrię, Sudan, Libię, Jemen i Somalię.

Celem dekretu, jak podkreślał prezydent Donald Trump, jest zapobieżenie przenikaniu do USA "radykalnych islamskich terrorystów". Decyzja ta wywołała szerokie protesty na świecie.(PAP)

akl/ woj/