Rząd ma poprawić ochronę cudzoziemców, ale na razie blokuje ich napływ. W 2016 r. wydano dwa razy więcej odmów wjazdu niż rok wcześniej.
Polska twierdza zamknięta przed uchodźcami / Dziennik Gazeta Prawna
MSWiA szykuje zmiany w ustawie o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP. Szczegółów zmian na razie nie pokazało ani Rzecznikowi Praw Obywatelskich ani urzędnikom Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR). Samego projektu też jeszcze nie przedstawiło, ale z wypowiedzi ministra Mariusza Błaszczaka oraz sygnałów, jakie trafiły do posłów, wyłania się plan ograniczenia możliwość starania się o ochronę międzynarodową w Polsce.
Jak mówił Błaszczak w TVP Info, chodzi o zmiany w procedurach granicznych, w tym o „przyspieszenie deportacji tych, którzy nielegalnie wjechali do Polski”. – Mam problem z wypowiedziami ministra Błaszczaka, bo myli pojęcia. Cudzoziemcy starający się o status uchodźcy – nawet jeżeli go nie otrzymają – nie są tu nielegalnie – tłumaczy Marta Szczepanik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Mylone są tu procedury graniczne z uchodźczymi. Ale jak dalece ma iść nowelizacja, nie wiadomo, bo nie została ona upubliczniona. Resort nie odpowiedział nam też, kiedy będą znane jej dokładne zapisy.
Z informacji, do jakich dotarliśmy, wynika, że MSWiA chce wydłużyć z 7 do 45 dni termin przewidziany na przekazanie przez służby informacji szefowi Urzędu ds. Cudzoziemców (UdsC), czy dany cudzoziemiec zagraża bezpieczeństwu państwa. Przewiduje się też skrócenie czasu na rozpatrzenie wniosku o status uchodźcy. W odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich MSWiA zapowiedziało, że chce dostosować prawo do unijnej dyrektywy, zgodnie z którą państwa mogą „przewidzieć procedury pozwalające podejmować na granicach lub w strefach tranzytowych decyzje dotyczące dopuszczalności wniosku”. A „w przypadku przyjazdu dużej liczby obywateli państwa trzeciego (...) wspomniane procedury mogą również być stosowane, gdy ww. obywatele są zakwaterowani w miejscach znajdujących się w pobliżu granicy lub strefy tranzytowej”.
Czyli analizowana jest opcja, zgodnie z którą niekoniecznie sam UdsC rozpatrywałby wnioski, a dochodziłoby do tego już na granicy. Termin na rozpatrzenie wniosku wynosiłby 28 dni, a cudzoziemiec przez ten czas nie mógłby wjechać do Polski, lecz przebywałby w specjalnym ośrodku w pobliżu granicy. – To byłaby poważna zmiana, do której dokonania byłaby konieczna umowa z Białorusią albo wybudowanie specjalnego ośrodka na granicy polsko-białoruskiej – mówi jeden z urzędników. Dziś cudzoziemiec, który na przejściu granicznym poprosi o ochronę, jedzie do ośrodka, gdzie sprawdza się, czy ma prawo do ochrony międzynarodowej. Może trafić do zamkniętego ośrodka detencyjnego, a gdy nie ma wątpliwości, że nie jest groźny, może czekać na decyzję na swobodzie w dowolnym miejscu w Polsce.
W praktyce od ubiegłego roku bez zmiany prawa ograniczono możliwość wjazdu do Polski szukającym azylu cudzoziemcom. Jak opisywaliśmy w DGP, największy problem jest na przejściu w Terespolu, przez które próbują wjechać zwłaszcza Czeczeni (obywatele Rosji) i Tadżycy. Straż Graniczna ich nie wpuszcza. W 2016 r. odmówiano wjazdu 118 tys. razy, a w 2015 r. było to 53 tys. Osób było mniej, bo niektórych chętnych cofa się z granicy wielokrotnie. – To jest problem „niesłyszenia” wniosku cudzoziemca. SG twierdzi, że nie miał ważnej wizy, więc nie mogła go wpuścić. Cudzoziemiec zaś, że nie miał wizy, bo prosił o status uchodźcy, a wtedy nie musi jej mieć. Słowo przeciw słowu, ale masowość skarg wskazuje, że mamy do czynienia ze świadomą polityką SG – uważa Aleksandra Chrzanowska ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej. Jeśli SG ignoruje prośby obcokrajowców o azyl, narusza prawo polskie i międzynarodowe.
Choć poszerzył się strumień uchodźców płynący przez Białoruś do Polski, w statystykach tego nie widać. Liczba wniosków o ochronę, które udało się złożyć cudzoziemcom, spadła od 2015 r. o 9 proc. – Planowane zmiany w ustawie usankcjonują dzisiejszą praktykę – uważa Szczepanik. Sama UE także zamierza uszczelnić granicę z Białorusią. Tyle że robi to, uzgadniając z Mińskiem podpisanie umowy o readmisji, przewidującej odsyłanie za Bug osób, które wjechały do Polski nielegalnie. Układ może być podpisany jeszcze w tym roku.
Straż Graniczna tłumaczy, że nie mają wiz. Jeśli proszą o azyl, nie muszą
Co przysługuje naszym gościom
Uchodźcy są objęci indywidualnym programem integracyjnym, w ramach którego mają obowiązek nauki języka polskiego i aktywnego poszukiwania pracy po zarejestrowaniu się w urzędzie pracy. Każdy uczestnik programu otrzymuje świadczenie w wysokości 446–1175 zł miesięcznie. Ma też zagwarantowane prawa społeczne i ekonomiczne, podobnie jak obywatele RP: dostęp do opieki medycznej i bezpłatnego kształcenia w szkołach publicznych. Na czas oczekiwania na decyzję, czy cudzoziemiec spełnia warunki bycia uchodźcą, Polska jest zobowiązana pomóc mu w utrzymaniu. Jeżeli przebywa w ośrodku, dostaje pełne wyżywienie, 50 zł miesięcznie kieszonkowego, 25 zł miesięcznie na środki higieny, 140 zł jednorazowo na zakup ubrań. Dzienna stawka wyżywienia w ośrodkach wynosi 9 zł. Jeżeli cudzoziemiec zamieszka poza ośrodkiem, dostaje zasiłek, o którego wysokości decyduje liczba osób w rodzinie. Nie są brane pod uwagę szczególne potrzeby. Osoba samotna dostaje 750 zł, a dla czteroosobowej rodziny jest to 1500 zł na wynajem mieszkania i utrzymanie się.
ROZMOWA
7 mln zł z Unii na ośrodki dla uchodźców
Białoruś negocjuje właśnie umowę o readmisji z Unią Europejską. Umowa pozwalałaby państwom UE – czyli w praktyce głównie Polsce – przekazywać Białorusi na jej koszt nielegalnych imigrantów, którzy dysponują białoruskim paszportem albo przybyli na nasze terytorium przez Białoruś. Na jakim etapie są rozmowy w tej sprawie?
Umowa o readmisji jest negocjowana w pakiecie z umową o uproszczeniu ruchu wizowego. Proces negocjacyjny był wspólny. W zeszłym roku jednak proces rokowań znalazł się w ślepym zaułku. Unia Europejska wysunęła nowe żądania związane z bezpieczeństwem białoruskich paszportów dyplomatycznych. Nie wiadomo natomiast na razie, czego dokładnie dotyczą zastrzeżenia. Białoruś była tym zaskoczona i oburzona, bo Mołdawia i Ukraina, które wcześniej negocjowały podobne umowy, ich nie usłyszały. Pojawiły się oskarżenia o wprowadzanie podwójnych standardów.
Czy w związku z negocjowaniem umowy o readmisji są wysuwane jakieś żądania?
Najważniejsze zadanie polega na tym, że Białoruś powinna wybudować ośrodki dla uchodźców i migrantów oczekujących na decyzję o repatriacji. Białoruś chciała trzy-, pięcioletniego okresu przejściowego, żeby zdążyć zbudować potrzebną infrastrukturę. Ukraina taki okres przejściowy otrzymała. A ponieważ bez umowy o readmisji nie ma mowy o ułatwieniach wizowych, proponowano podpisanie obu umów jednocześnie, ale z faktycznym odroczeniem wejścia w życie tej pierwszej. Na to na razie nie ma zgody UE. W lutym kolejna runda rozmów.
Mińsk liczy na dofinansowanie ze strony UE?
W ubiegłym roku podpisano umowę wzmacniającą współpracę w dziedzinie polityki migracyjnej. Na mocy tej umowy Białoruś może liczyć na grant wart 7 mln euro na rozbudowę infrastruktury.
Czy umowa o readmisji w jakiś sposób wpłynie na rozwiązanie kryzysu migracyjnego w Brześciu?
Nie bardzo. Ta umowa będzie miała zastosowanie tylko do tych, którzy nielegalnie przekroczyliby granicę z Polską. Nawiasem mówiąc, mamy podpisaną taką umowę z Rosją, ale ona też nie dotyczy większości Czeczenów z Brześcia, bo ze względu na integrację białorusko-rosyjską przebywają oni u nas legalnie.
Problemy migracyjne są przedmiotem rozmów białorusko-polskich?
Oficjalnie nie.
A nieoficjalnie?
Być może.