Polski kierowca ciężarówki został zaatakowany w imigranckim getcie pod Paryżem. Został pobity przez czterech napastników, uzbrojonych w kije bejsbolowe i noże, którzy ukradli mu ciężarówkę. Spalony pojazd odnaleziono w pobliskim lesie - dowiedział się francuski korespondent RMF FM Marek Gładysz.



43-letni kierowca jest w kontakcie z firmą. We Francji został opatrzony, złożył tam zeznania w sprawie napadu i wraca do Polski.

Funkcjonariusz z komisariatu w Mantes-La-Jolie (departament Yvelines), miasta, w pobliżu którego doszło do napadu, powiedział PAP: "Na razie mamy niewiele elementów, ale dochodzenie mające na celu odnalezienie sprawców prowadzone jest z najwyższą starannością".

Według Emilii Iwańskiej Walerych z firmy ATS do napadu doszło około godz. 21 na parkingu restauracji MacDonald's, przy autostradzie A13 prowadzącej z Paryża na zachód Francji.

Iwańska Walerych powiedziała PAP, że gdy kierowca zamierzał położyć się spać, do jego furgonetki podeszło czterech mężczyzn, z których jeden pokazywał jakąś legitymację. Gdy kierowca otworzył drzwi, został wyciągnięty z szoferki i pobity kijami baseballowymi oraz zraniony nożem w udo.

Poinformowała też, że według relacji kierowcy trzech spośród czterech napastników "wyglądało na Arabów".

Bandyci odjechali furgonetką Polaka. Spalony wrak tego pojazdu znaleziono kilka kilometrów od parkingu.

Rozmówczyni PAP nie była w stanie powiedzieć, czy poza pieniędzmi, dokumentami, telefonem i tabletem kierowcy, bandyci ukradli również przewożony towar.

Właściciel firmy transportowej ATS Filip Rozwadowski relacjonował PAP: "Nasz kierowca został dźgnięty nożem i dodatkowo dostał kijem od sprawców i stracił przytomność. Ocucono go w pobliskim McDonaldzie. Osoby z obsługi zadzwoniły na policję francuską. Poszkodowany po odzyskaniu przytomności zadzwonił do szefa firmy z płaczem, że został w samej bieliźnie, wszystkie rzeczy zostały skradzione i został bez niczego. Poszkodowany jest roztrzęsiony i nie wie, czy będzie chciał dalej pracować w firmie".