Do prokuratury regionalnej ma trafić śledztwo ws. możliwego błędu w sztuce lekarskiej w związku ze śmiercią 32-letniego mężczyzny, który w piątek wieczorem zmarł nieopodal szpitala w Rybniku, a wcześniej zgłosił się do tamtejszego szpitalnego oddziału ratunkowego.

We wtorek odbyła się sekcja zwłok zmarłego. Rybnicka prokuratura rejonowa nie ujawnia jej wstępnych ustaleń. Tamtejsi śledczy uznali, że potrzebne są dalsze pogłębione badania. Zwykle trwają one kilka tygodni.

"Nie można mówić jednoznacznie o przyczynie zgonu. Jest konieczność dodatkowych szerokich badań" - powiedziała PAP we wtorek zastępczyni prokuratora rejonowego w Rybniku Malwina Pawela-Szendzielorz.

Rybnicka prokuratura wszczęła śledztwo ws. nieumyślnego spowodowania śmierci Dawida R. przez nieudzielenie mu właściwej pomocy medycznej w tamtejszym Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym. Miejscowi śledczy zdecydowali o zebraniu dokumentacji medycznej, przesłuchaniu członków rodziny zmarłego oraz sekcji.

O kolejnych czynnościach ma już decydować prokuratura wyższego rzędu; akta sprawy wkrótce mają trafić do Prokuratury Regionalnej w Katowicach.

Wcześniej rzecznik rybnickiego szpitala Michał Sieroń relacjonował PAP, że w piątek wieczorem mężczyzna zgłosił się do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego "z bólem gardła i infekcją górnych dróg oddechowych". Został przyjęty przez internistę, który zbadał go - zgodnie z procedurami - i zlecił dodatkowe badanie EKG ze względu na sezon grypowy i możliwe powikłania pogrypowe.

Rzecznik szpitala zaznaczył, że pacjent nie wykazywał problemów kardiologicznych ani innych niepokojących sygnałów wskazujących na potrzebę hospitalizacji; dlatego został pouczony, dostał receptę oraz wypis i ok. godz. 20.15 samodzielnie opuścił szpital.

Mężczyzna nie dotarł jednak do domu. Po pewnym czasie jego bliscy zaczęli więc go szukać i – jak wynika z ich relacji dla lokalnych mediów - to oni znaleźli go na ścieżce nieopodal szpitala i wezwali karetkę, która dotarła na miejsce ok. godz. 23.40.

Według przedstawicieli rybnickiego szpitala pacjenta znaleziono na "dzikiej ścieżce", skrócie do pobliskiego osiedla. Mężczyzna był nieprzytomny i mocno wychłodzony. Mimo 50-minutowej akcji reanimacyjnej nie udało się go uratować.

Rybnicki szpital zapewnił, że ze strony jego personelu "wszystko zostało przeprowadzone zgodnie z zasadami". Jednocześnie podano, że lekarze "nie stwierdzili niczego, co wzbudzałoby wątpliwości co do ingerencji osób trzecich", np. śladów pobicia.

Choć do zdarzenia doszło w piątek wieczorem, policję o sprawie poinformowano w sobotę wieczorem. Jak przekazała PAP Anna Karkoszka z rybnickiej policji, zgłaszająca sprawę osoba bliska mężczyźnie mówiła, że miała wątpliwości co do okoliczności jego śmierci.

Według relacji lokalnych mediów bliscy zmarłego nie mają pewności, czy w szpitalu został on odpowiednio zbadany i zdiagnozowany.(PAP)