Prezes PiS Jarosław Kaczyński uważa, że posłowie opozycji, którzy blokowali stół prezydialny podczas grudniowego posiedzenia Sejmu, powinni być ukarani. Nie chciał jednak powiedzieć, jaka to powinna być kara. Polityk mówił o tym w sobotę w rozmowie z Radiem Łódź.

Kaczyński przyjechał do Łodzi na zamknięte dla mediów spotkanie z działaczami partii z województwa łódzkiego. Przed spotkaniem udzielił wywiadu m.in. Radiu Łódź.

Pytany, czy opozycja poniesie jakieś konsekwencje za blokowanie w Sejmie mównicy i fotela marszałka, odpowiedział, że zależy to od wymiaru sprawiedliwości. Jak dodał on sam wychodzi z założenia, które - według niego - "jakoś w Polsce nie może dotrzeć do wielu głów". "To znaczy, że obywatele są równi wobec prawa. Jeżeli złamią jakieś przepisy Kodeksu karnego, to muszą za to odpowiadać" - podkreślił.

Przyznał, iż jest zdumiony, gdy słucha polityków, a także dziennikarzy, którzy nie wprost, ale to kwestionują. Kaczyński przypomniał, że jest przepis, który mówi o uniemożliwianiu wykonywana obowiązków funkcjonariuszom publicznym, a blokowanie stołu prezydialnego Sejmu jest tego ewidentnym przykładem. Według niego, zachowanie posłów to swego rodzaju przemoc.

Dopytywany, czy posłowie powinni być ukarani odpowiedział, że w jego przekonaniu tak. Lider PiS nie chciał mówić, jakie to powinny być kary. Jak zauważył, jeżeli drastycznie łamie się Kodeks karny, to kara jest z automatu. "Praworządne państwo działa automatycznie. Wszystko jedno, czy ten ktoś jest najbardziej przeciętnym obywatelem, czy jest znanym politykiem, wybitnym sportowcem, czy znanym malarzem, prawo musi działać" - podkreślił Kaczyński.

Od 16 grudnia 2016 r. w sali plenarnej Sejmu przebywali posłowie Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, którzy rozpoczęli wtedy protest wobec wykluczenia z obrad posła PO Michała Szczerby i wobec projektowanych zmian w zasadach pracy dziennikarzy w Sejmie, domagając się zachowania jej dotychczasowych reguł. Platforma zawiesiła protest 12 stycznia; posłowie Nowoczesnej zrobili to dzień wcześniej. (PAP)