Niemiecki tygodnik "Der Spiegel" ocenił w najnowszym wydaniu, że zapowiadając zmiany w ordynacji wyborczej w wyborach do samorządów, prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński kontynuuje wdrażanie "pełzającego puczu" w Polsce.

Autor tekstu Jan Puhl przyznaje, że proponowane ograniczenie do dwóch kadencji dla prezydentów miast jest zgodne z niemieckimi przepisami dla nadburmistrzów.

"To brzmi z początku całkiem nieźle, gdyż może pomóc w walce z korupcją i kumoterstwem" - ocenia niemiecki publicysta. "Kaczyński chce jednak za pomocą swojej inicjatywy przede wszystkim zdobyć ostatnie bastiony oporu" - uważa Puhl.

Jak zaznacza, w wielu dużych miastach rządzą "świadomi swojej wartości, często bezpartyjni prezydenci; szczególnie na zachodzie (Polski) większość z nich należy do liberalnej opozycji". Puhl dodaje, że Paweł Adamowicz w Gdańsku i Jacek Karnowski w Sopocie są "prototypami takiego pragmatycznego i popularnego rodzaju polityka".

"Kaczyński próbuje usunąć ich teraz z urzędu, chcąc chyba wręcz, by nowa ordynacja wyborcza działała wstecz. Z 66 prezydentów, których dotyczyłyby te zmiany, tylko trzech należy do PiS" - czytamy w "Spieglu".

Kaczyński nie musi obawiać się Trybunału Konstytucyjnego, gdyż obsadził go "uległymi stronnikami" - zauważa autor.

Zdaniem Puhla opozycja parlamentarna jest osłabiona, a opozycja pozaparlamentarna znajduje się w kryzysie. "Dzięki temu PiS prowadzi obecnie w sondażach z 37 proc. poparcia, mając znaczną przewagę nad najsilniejszą partią opozycyjną" - czytamy na łamach "Spiegla". (PAP)