Francuska Partia Socjalistyczna i jej sojusznicy w pierwszej turze prawyborów spróbują w niedzielę zawęzić poszukiwania swojego kandydata na prezydenta Republiki. Sondaże wskazują, że ktokolwiek nim będzie, wiosną upokorzony odpadnie w wyborach powszechnych.

Sympatycy lewicy będą wybierać spośród siedmiorga kandydatów. Większość z nich reprezentuje rządzącą Partię Socjalistyczną (PS), która zorganizowała prawybory. Ci dwaj (dwoje), którzy dostaną największą liczbę głosów, zmierzą się w drugiej turze prawyborów 29 stycznia i wtedy stanie się jasne, kto będzie reprezentował socjalistów w wyborach prezydenckich.

Z obecnych sondaży wynika, że będzie to misja z góry skazana na niepowodzenie: kandydat wyłoniony w prawyborach lewicy najpewniej odpadnie w pierwszej turze głosowania w kwietniu, a w maju Francuzi dokonają wyboru między reprezentującym prawicę Francois Fillonem a Marine Le Pen ze skrajnie prawicowego Frontu Narodowego.

Ciężarem dla socjalistycznego kandydata jest przede wszystkim dobiegający końca pięcioletni okres rządów prezydenta Francois Hollande. Bije on w sondażach rekordy niepopularności i nie zdecydował się ubiegać o reelekcję, zrywając tym samym z tradycją prezydentów V Republiki.

Największe szanse na przejście do drugiej tury prawyborów ma 54-letni Manuel Valls. Jednocześnie spuścizna Hollande'a obciąża najbardziej właśnie jego z tej racji, że był premierem w rządzie Hollande'a w latach 2014-16, a wcześniej ministrem spraw wewnętrznych (2012-14) słynącym z autorytaryzmu. Valls - naturalizowany Hiszpan obiecujący modernizację Partii Socjalistycznej - sytuuje się po prawej stronie ugrupowania. Jest ambitny, bywa wybuchowy, a wśród Francuzów budzi skraje emocje z powodu liberalnych reform, których był inicjatorem. Świadczą o tym ataki, z jakimi spotkał się na przedwyborczych mityngach.

Po przeciwnej, lewej stronie sytuuje się 54-letni Arnaud Montebourg, w latach 2012-14 minister gospodarki, orędownik protekcjonizmu gospodarczego pod hasłem "made in France". Zajmuje w sondażach drugie miejsce po Vallsie. Dał się poznać jako zagorzały krytyk rajów finansowych i rygoryzmu fiskalnego wymaganego przez Komisję Europejską. Krytycy zarzucają mu oportunizm. Z rządu został wyrzucony za sprzeciw wobec zbyt liberalnej - jego zdaniem - polityki gospodarczej Hollande'a.

W 2014 roku przez parę miesięcy ministrem edukacji był trzeci według sondaży popularności kandydat PS: 49-letni Benoit Hamon, który szczególnie dobrze wypadał w przedwyborczych debatach. Sytuuje się jeszcze bardziej na lewo niż Montebourg, z którym niegdyś współpracował. Kampanię przed prawyborami prowadził pod hasłem zapewnienia wszystkim przez państwo dochodu w wysokości 750 euro miesięcznie, co nawet w jego obozie jest uważane za zbytnią ekstrawagancję.

Ministrem edukacji u Hollande'a był także 56-letni Vincent Peillon (2012-14), doktor filozofii pragnący być "odnowicielem" Partii Socjalistycznej. Opowiada się za ponownym uruchomieniem francusko-niemieckiego motoru napędzającego Unię Europejską. Opinia publiczna pamięta mu różne niezręczności, takie jak porównanie obecnej sytuacji muzułmanów we Francji do prześladowań Żydów z czasów II wojny światowej.

Kolejni pretendenci reprezentują lewicowe ugrupowania sprzymierzone z socjalistami i mają zdecydowanie mniejsze szanse na wygraną w prawyborach niż kandydaci PS.

43-letni, wywodzący się z arystokracji Henri Goullet de Rugy przewodzi Partii Ekologicznej. 62-letni były eurodeputowany Jean-Luc Bennahmias jest z kolei założycielem Frontu Demokratycznego. 39-letnia Sylvia Pinel, która za prezydentury Hollande'a była najpierw ministrem rzemiosł, handlu i turystyki (2012-14), a następnie mieszkalnictwa (2014-16), stoi na czele Radykalnej Partii Lewicy.

Do niedzielnych prawyborów nie stanęli natomiast dwaj potencjalnie groźni dla socjalistów politycy związani z lewicą: 39-letni Emmanuel Macron, były minister gospodarki i przemysłu Hollande'a (2014-16), przedstawiający się jako centrysta, którego popularność szybko rośnie, mimo że nigdy nie piastował on stanowiska pochodzącego z wyboru. Drugim jest weteran skrajnej, eurosceptycznej lewicy, eurodeputowany Jean-Luc Melenchon, który ma swój twardy elektorat: w ostatnich wyborach prezydenckich w 2012 roku zajął 4. miejsce.

Nazywani przez francuską prasę "wolnymi elektronami", obaj mogą pomieszać szyki kandydatowi wyłonionemu w prawyborach PS. Siła Macrona wynika nie tylko z jego wdzięku osobistego i trafiających na podatny grunt głoszonych przezeń liberalnych idei, ale także poparcia ze strony 140 tys. członków jego założonego ledwie przed dziewięcioma miesiącami ugrupowania "En marche" ("W ruchu"). Komentatorzy porównują to z 113 tys. członków, którzy zostali w PS po odejściu z partii tysięcy rozczarowanych prezydenturą Hollande'a.

Melenchon uważa, że "prawdziwy wybór" na lewicy dokona się między nim a właśnie Macronem. "Czemu ma służyć kandydat PS?" - pyta prowokacyjnie.

Michał Kot (PAP)