Dwukadencyjność to najbardziej gorący temat, jeśli chodzi o korektę prawa wyborczego, ale nie mniej drażliwe może okazać się kilka innych. Sposób przeprowadzenia elekcji wchodzi na polityczną agendę.
Na razie, jak podkreślają politycy PiS, podstawą do dyskusji są kierunkowe deklaracje prezesa Kaczyńskiego. Kiedy zaczną się prace i czego dokładnie będą dotyczyć – nie wiadomo. Jeszcze w zeszłym tygodniu ważni rządowi politycy zapewniali, że nie toczą się żadne prace dotyczące ordynacji samorządowej, nie mówiąc już o wyborach do parlamentu. Widać jednak, że w tym roku ordynacja będzie bardzo gorącym tematem. Oto kwestie, które mogą budzić największe kontrowersje.
Korekty okręgów wyborczych w Sejmie i Senacie
To najbardziej niejasna sugestia lidera PiS. Jarosław Kaczyński, wypowiadając się w mediach na temat zmian w ordynacji, nie wykluczył i tej możliwości. Jednak czy to nastąpi i kiedy, nie wiadomo. Najpierw możemy się spodziewać zmian w ordynacji samorządowej, bo wybory władz gmin, powiatów i województw są za rok – a dopiero potem innych. Planowy termin wyborów do parlamentu to jesień 2019 r.
Wybory bezpośrednie starostów i marszałków
Plany takiej zmiany już w kwietniu ubiegłego roku ujawnił resort spraw wewnętrznych, gdy przyszykował pakiet informacji o funkcjonowaniu samorządów dla obradującej wówczas komisji sejmowej. Pomysł jest dalej żywy w szeregach PiS. Intencją jest wzmocnienie mandatów organów wykonawczych tych szczebli samorządu. Ale może chodzić też o zwiększenie szans PiS na obsadzenie tych stanowisk. Wystarczy przypomnieć sobie sytuację z wyborów w 2014 r. Choć partia Jarosława Kaczyńskiego wygrała w większości województw, nie była w stanie stworzyć z nikim koalicji, która wybrałaby zarządy województw i marszałków. W efekcie partia była w stanie przejąć jedynie Podkarpacie. Co o bezpośrednich wyborach starostów i marszałków myślą sami zainteresowani? Zdaniem marszałka woj. mazowieckiego Adama Struzika, pomysł jest ryzykowny. – Z jednej strony wybrany bezpośrednio marszałek to zupełnie inny mandat. Jeśli miałby do tego większość w sejmiku, to ten mandat byłby szczególnie silny. Ale z drugiej strony tak wybrany musiałby starać się o większość w radzie lub sejmiku województwa. Bez większości nie da się skutecznie zarządzać regionem – wskazuje marszałek.
Odrębne wybory władz wojewódzkich
To kolejny z pojawiających się w szeregach PiS pomysłów. Chodzi o to, by nie łączyć wyborów marszałków z wyborami na szczeblu gmin i powiatów. Części samorządowców ten pomysł nawet się podoba. – Wybory do rad powiatu i do sejmiku są według ordynacji proporcjonalnej. Do sejmiku tych komitetów jest zwykle znacznie więcej niż do wyborów parlamentarnych. Ludzie się w tym gubią – uważa Eugeniusz Gołembiewski, wiceprezes zarządu Unii Miasteczek Polskich. Jak dodaje, obecnie w wyborach samorządowych w pierwszej kolejności głosujemy na wójta i radnego w gminie. W drugiej na radnego powiatowego i wojewódzkiego. – Jak jeszcze dodamy bezpośrednio wybieranego starostę i marszałka, to będzie już naprawdę dużo. Dlatego odseparowanie byłoby korzystne – wskazuje Eugeniusz Gołembiewski.
Zwiększenie roli partyjnych list w wyborach samorządowych
Choć PiS oficjalnie nie potwierdza takich zamiarów, to jednak wieść o tym pomyśle dotarła nawet do regionów. Kilka dni temu samorządowcy z Dolnego Śląska – z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem na czele – wysłali pismo do Jarosława Kaczyńskiego. Twierdzą w nim, że dotarły do nich informacje, iż plany PiS zakładają brak możliwości startu w wyborach bezpartyjnym komitetom wyborczym i kandydatom niezwiązanym z partiami politycznymi. „Uważamy, że wszelkie próby systemowego wykluczenia z udziału w wyborach osób doświadczonych, sprawdzonych i stale uzyskujących wysokie poparcie społeczne, to przejaw marnowania potencjału obywatelskiego” – napisali dolnośląscy samorządowcy. PiS konsekwentnie odżegnuje się od tych planów.
Jak wprowadzić ograniczenie kadencji
Tu potencjalnych punktów zapalnych jest co najmniej kilka. O ile osiągnięcie parlamentarnej zgody co do meritum nie będzie raczej trudne, o tyle problematyczna może okazać się kwestia, jak i kiedy pomysł wcielić w życie. Wciąż nie do końca wiadomo, od kiedy zasada zacznie obowiązywać. PiS chce, by już od 2018 r. dwukadencyjni samorządowcy nie mogli startować, opozycja jest zdania, że wszyscy powinni startować z czystą kartą, niezależnie od liczby sprawowanych kadencji. Nie wiadomo też, czy kadencje będą 4- czy 5-letnie. Nie brakuje samorządowców domagających się tej drugiej opcji. – Ta propozycja na razie nie wychodzi poza kierunkowe deklaracje prezesa, ale gdyby miała wejść w życie, to zapewne kadencje w samorządach zostałyby wydłużone do pięciu lat. Poza tym musimy się liczyć, że pojawi się wtedy postulat identycznego ograniczenia dla posłów czy radnych – mówi jeden z posłów PiS. Kolejna sprawa to ogromne wyzwanie organizacyjne. Obecnie jest 1576 wójtów, burmistrzów i prezydentów rządzących więcej niż dwie kadencje. Jeśli zmiany wejdą szybko, w wielu miejscach – zwłaszcza małych gminach – pojawi się problem z wykreowaniem nowych lokalnych liderów.
Wzór kart wyborczych
Książeczkowa forma karty do głosowania, wykorzystana w wyborach z 2014 r., do dziś jest powodem kłótni politycznych. PiS twierdzi, że zafałszowało to rezultaty (niespodziewanie wysoki wynik ludowców, których kandydaci znaleźli się na okładce). – Moim zdaniem płachta jest znacznie lepszym rozwiązaniem – przekonuje poseł PiS Marcin Horała. Jak dodaje, w jego partii pojawiła się propozycja, by zmniejszyć liczbę kandydatów na listach, co znacznie „odchudziłoby” kartę do głosowania.