Propozycje PiS ws zmian w ordynacji wyborczej do samorządów to "rozpoczęcie dyskusji", do której zaproszona jest m.in. opozycja - powiedział w poniedziałek marszałek Senatu Stanisław Karczewski.

O tym, że chciałby, aby najbliższe wybory samorządowe w 2018 r. odbyły się według nowych zasad, mówił w niedzielę prezes PiS Jarosław Kaczyński. Chodzi m.in. o wprowadzenie kadencyjności wójtów, burmistrzów, prezydentów miast oraz przezroczyste urny w lokalach wyborczych.

Pytany o tę zapowiedź w Polsat News, Karczewski zaznaczył, że zmiany w ordynacji do wyborów samorządowych to pomysł, który pojawił się już dawno, "nawet dziesięć lat temu". Dopytywany o to, dlaczego lider PiS wrócił do niego akurat teraz, odpowiedział: "Dlatego, że my już się powoli przygotowujemy do wyborów samorządowych".

Karczewski przekonywał ponadto, że głównym celem zmian jest rzetelne przeprowadzenie wyborów, usprawnienie oraz zwiększenie przejrzystości procesu liczenia głosów, m.in. poprzez zamontowanie kamer w lokalach wyborczych.

Stwierdził też, że obecnie obowiązujący kodeks wyborczy był "przygotowany przez PO na kolanie" i Senat uchwalił do niego "rekordową ilością ponad 300 poprawek". "To świadczy o tym, że ten kodeks wymaga zmian, wymaga naprawdę dobrego, rzetelnego przejrzenia" - powiedział.

Marszałek Senatu odniósł się też do oceny szefa PO Grzegorza Schetyny propozycji wprowadzenia limitu dwóch kadencji dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Lider Platformy stwierdzi, iż jej celem jest "totalna wymiana elit samorządowych i usuwanie najbardziej doświadczonych samorządowców". "To nie będzie taka totalna, (...) błyskawiczna zmiana, to będzie zmiana, która będzie dopiero procentować i będzie właściwie odczuwalna za wiele lat" - powiedział Karczewski.

Reakcja opozycji - dodał - jest "totalnie niepotrzebna". "Przecież to jest rozpoczęcie dyskusji, debaty na ten temat. My z opozycją chcemy rozmawiać, (...) wyciągaliśmy obydwie ręce do porozumienia i chcemy rozmawiać" - przekonywał polityk PiS.

Pytany, czy limit dwóch kadencji dotyczyłby też obecnych prezydentów, rządzących trzecią czy czwartą kadencję, Karczewski zaprzeczył. "Prawo nie działa wstecz, tak że to nie będzie dotyczyło przeszłości; to jest zupełnie oczywiste" - powiedział.

"Uważam, że takie ograniczenie kadencji do dwóch jest bardzo dobrym rozwiązaniem w wielu miejscach - choć wiem, że niektórzy wójtowie są naprawdę świetni, fantastyczni, bardzo dobrzy" - dodał Karczewski.

Marszałek Senatu odniósł się też w Polsat News do poniedziałkowych doniesień "Pulsu Biznesu", który opublikował listę ponad 1000 osób związanych z PiS, które zostały zatrudnione w państwowych spółkach, agencjach i urzędach.

Zaznaczył, że rzetelna ocena wymagałaby uwzględnienia kompetencji, umiejętności i doświadczenia wymienionych przez gazetę osób. "To one były brane pod uwagę przede wszystkim" - zapewnił Karczewski.

Na pytanie, czy kompetencje były też decydujące w opisanych przez dziennikarzy przypadkach, w których zatrudniono członków rodziny działaczy PiS, marszałek dodał: "Pewno gdzieś tam się coś zdarza i pan prezes Jarosław Kaczyński i my bardzo zdecydowanie reagowaliśmy, kiedy dochodziło do tego typu rzeczy, o których pani redaktor mówi; jeśli gdzieś tak jest, to bardzo źle".

"Tam są osoby, które naprawdę są kompetentne i są do sprawowania tych funkcji przygotowane. Ja przejrzałem tę listę i bardzo uśmiechałem się, bo ja znam te osoby i wiem, że mają naprawdę bardzo duże doświadczenie, dużą wiedzę i dlatego zostali powołani. Są tam wymienione nazwiska, chociażby mojego szefa kancelarii (...); jest to osoba, która jest naprawdę świetnie i profesjonalnie do tego przygotowana. I ja znam tę osobę, i ja wiem, że jest świetnym pracownikiem, i dlatego powołałem" - mówił Karczewski.

W odpowiedzi na uwagę dziennikarki, że według "Pulsu Biznesu" w obsadzaniu "swoimi" państwowych stanowisk PiS "przebiło poprzedników", Karczewski dodał, że "to jest absolutnie niczym nieuzasadniona opinia".