Wiceminister kultury Jarosław Sellin uważa, że zakupienie kolekcji książąt Czartoryskich sprawia, że jest ona bezpieczna. Należało to zrobić, nawet gdyby cena była wyższa - mówi Grzegorz Długi (Kukiz'15). Zdaniem przedstawicieli opozycji zakup kolekcji nie był priorytetem.

W czwartek MKiDN podpisał z księciem Adamem Karolem Czartoryskim umowę ws. zakupu kolekcji Fundacji Książąt Czartoryskich, w tym "Damy z gronostajem" Leonarda da Vinci. Zbiory zakupione za 100 mln euro liczą ok. 86 tys. obiektów muzealnych i ok. 250 tys. bibliotecznych; trafią do Muzeum Narodowego w Krakowie.

W sobotę w radiowej Trójce wiceminister kultury Jarosław Sellin powiedział, że dominuje "raczej radość z (...) faktu nabycia - już bez wątpienia na własność narodu i państwa polskiego - najcenniejszej kolekcji dzieł sztuki, która w Polsce jest". Jego zdaniem los kolekcji będącej w rękach prywatnych "mógł być różny". Wiceminister zaznaczył, że kolekcja jest "teraz bezpieczna i rzeczywiście już państwo będzie decydować o tym, w jaki sposób będzie wyeksponowana, czy będzie można jakieś rzeczy wypożyczać za granicę". "Mam bardzo poważne wątpliwości, czy ten główny obraz, który w tej kolekcji jest, czy może być w ogóle wypożyczany za granicę. To jest moim zdaniem w dzisiejszych czasach zbyt ryzykowne. +Mona Lisy+ z Luwru się w ogóle nie wypożycza za granicę" - dodał.

Pytana o tę sprawę posłanka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer powiedziała, że miała wątpliwości, czy na pewno była konieczność zakupienia kolekcji, by ją wystarczająco zabezpieczyć, bo - jak mówiła - "nie mogła być ani wywieziona, mogli korzystać z niej Polacy, mogli ją oglądać, w związku z tym bezpieczna była". "Pieniądze, które wydatkowaliśmy na ten cel, to jest tak naprawdę bodajże 10-krotnie tyle, ile wydajemy na renowacje zabytków w Polsce rocznie - podkreśliła. - Jest wiele zabytków, wiele miejsc w Polsce, które wymagają nawet pilnej renowacji i pytanie, czy nie można było tych pieniędzy wydać w tym momencie lepiej?".

Poseł Kukiz'15 Grzegorz Długi podkreślił, że jako prawnik zna różnicę między depozytem a własnością i - jak mówił - "jest ona naprawdę zasadnicza". Zdaniem posła "nawet, gdyby cena była pięciokrotnie wyższa (...) to i tak by się opłacało" wykupić kolekcję z rąk prywatnych. "Po prostu to należało zrobić" - zaznaczył Długi.

Nawiązując do dyskusji na temat wysokości kwoty wydanej na zakup kolekcji szef prezydenckiego biura prasowego Marek Magierowski powiedział: "Ktoś z internautów zażartował - właściwie trudno to uznać za żart - że co miesiąc traciliśmy ogromne kwoty na tzw. przekrętach paliwowych, które udało się ukrócić, więc można by takiego przewrotnego argumentu użyć, że dzięki temu, że dzisiaj udało się (...) wypływ pieniędzy z budżetu zatrzymać, to znalazły się pieniądze także na taką szczytną operację".

"To bez wątpienia nie był priorytet" - uważa poseł PO Andrzej Halicki. "Jednak mimo wszystko warto się zastanawiać, czy na liście wydatków 0,5 mld zł to jest rzeczywiście taki priorytet, kiedy ten pięćsetletni obraz od 200 lat w Polsce bez żadnego zagrożenia przeżył" - mówił polityk PO w radiowej Trójce.

Natomiast przewodniczącego Rady Naczelnej PSL Jarosława Kalinowskiego przekonują - jak mówił - "argumenty przedkładane przez ministerstwo kultury, pomimo tej kwoty i pomimo informacji, że to i tak by w Polsce pozostało". (PAP)