Rosyjskie władze wciąż nie wykluczają zamachu terrorystycznego jako przyczyny niedzielnej katastrofy samolotu wojskowego Tu-154, w której zginęły 92 osoby - poinformował w czwartek przedstawiciel sił powietrznych Rosji generał Siergiej Bajnietow.

Wcześniej w czwartek rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że na szczątkach Tu-154 nie stwierdzono śladów wybuchu lub pożaru.

"Na pokładzie nie doszło do wybuchu, ale to tylko jeden z rodzajów aktu terrorystycznego. Mógł to być każdy rodzaj mechanicznego uderzenia, nie wykluczamy więc aktu terrorystycznego" - powiedział Bajnietow.

Minister transportu Rosji Maksim Sokołow, który stoi na czele rządowej komisji prowadzącej dochodzenie w sprawie katastrofy, powiedział z kolei, że wersja o zamachu terrorystycznym, a tym bardziej o wybuchu, według posiadanych przez komisję informacji nie znajduje potwierdzenia.

Wcześniej Sokołow mówił też, że wśród obecnie rozpatrywanych wersji katastrofy jest m.in. błąd człowieka, awaria sprzętu i zderzenie z ptakiem, ale żadnej nie uznaje się za wiodącą. Ocenił, że przyczynę wypadku uda się ustalić najwcześniej za miesiąc.

Z wraku samolotu udało się wydobyć dwie czarne skrzynki; trzecia uległa zniszczeniu.

Samolot Tu-154 wystartował w niedzielę z Moskwy, a w Soczi miał międzylądowanie w celu uzupełnienia paliwa. Leciał do bazy lotniczej Hmejmim w Syrii, wojskowej części lotniska w Latakii, gdzie 64 członków słynnego Chóru Aleksandrowa miało dać noworoczny koncert. Na pokładzie maszyny znajdowały się 92 osoby - 84 pasażerów i ośmiu członków załogi.