Branże rozrywkowa, szkoleniowa i fitness znów mogą działać, ale nadal powszechna jest niepewność o utrzymanie się na rynku.
Od soboty mogą działać sektory, którym pandemia na prawie trzy miesiące ścięła przychody niemal do zera. Jak np. branża szkoleń i eventów. Z badań przeprowadzonych pod koniec maja przez Polską Izbę Firm Szkoleniowych (PIFS) wynika, że ponad jedna trzecia przedsiębiorców z tego sektora zanotowała spadek obrotów o 50–75 proc., a kolejnych 40 proc. firm praktycznie zupełnie przestało działać. Mimo że ponad 81 proc. przeszło na kursy online.
– W okresie pandemii firmy cięły wszystkie wydatki, a wśród nich te na szkolenia i promocję. To przełożyło się na spadek klientów – tłumaczy Piotr Piasecki, prezes PIFS. Dodaje, że sektor liczy na powrót dotychczasowych kontrachentów i odblokowanie tradycyjnej formuły konferencji offline. Firmy szkoleniowe już sygnalizują, że pewnie wszyscy klienci nie wrócą, boją się też jesiennej fali epidemii, która znów ograniczyłaby ich funkcjonowanie do sieci. Szacuje się, że nawet ponad 20 proc. podmiotów zawiesi działalność lub wręcz wycofa się z rynku.
Z kolei Federacja Pracodawców Fitness wyliczyła, że ta branża z powodu zamknięcia obiektów do 1 czerwca zanotuje lukę przychodową na poziomie ponad 1,8 mld zł. Będzie większa, bo zamrożenie biznesu utrzymało się tydzień dłużej. Jeśli ograniczenia pojawią się też jesienią, sektor spodziewa się wpływów mniejszych o 2,25 mld zł. Zdaniem organizacji nie da się tego odrobić, dlatego wiele małych firm zniknie z rynku lub zostanie przejętych przez podmioty z zagranicy.
Wojciech Szwarc, członek zarządu firmy Benefit Systems posiadającej sieć siłowni Zdrofit i prowadzącej program Multisport, zwraca uwagę, że wszystkie obiekty sportowo-rekreacyjne były zamknięte wyjątkowo długo, bo od 14 marca.
– Z pandemii branża wychodzi poturbowana, ale jesteśmy pełni nadziei, że będzie lepiej, ponieważ 75 proc. osób korzystających z obiektów sportowo-rekreacyjnych przed zamknięciem, chciałaby wrócić do nich, gdy tylko zostaną otwarte. To potencjał, który trzeba i warto wykorzystać – mówi Szwarc.
Choć przyznaje, że dziś nie sposób nawet określić, na jaki poziom przychodów obiekty sportowe będą mogły liczyć w pierwszych miesiącach po otwarciu, to jego firma zamierza wesprzeć siłownie, które się uruchomią do połowy czerwca, przekazując im ponad 4 mln zł. W systemie Multisport działa ok. 4 tys. klubów. Dlatego Benefit Systems zależy na tym, by jak najszybciej przywrócić ich normalne funkcjonowanie.
Już wiadomo, że z odmrożenia nie skorzystają niektóre kina. Tu powrót do normalności potrwa co najmniej kilka miesięcy. Przedstawiciele branży za przykład podają wydarzenia z Ameryki Południowej sprzed kilku lat. Wtedy epidemia SARS zmusiła właścicieli kin do zamknięcia biznesu na kilka tygodni, po ponownym otwarciu ich obroty wróciły do normalnego poziomu dopiero po kilku kolejnych.
– Na niekorzyść branży działa brak premier kinowych. Mają wrócić na początku lipca. Dlatego nie wszystkie podmioty już teraz ponownie się otworzą. Nie zrobią tego kina sieciowe. Na razie planują się uruchomić kina artystyczne, które mają w ofercie repertuar nawet rok czy dwa po premierze – wyjaśnia Zbigniew Żmigrodzki, prezes Stowarzyszenia Kina Polskie.
Powrót branży do normalności jest też uzależniony od tego, czy Polacy nie będą bali się przychodzić do kina. Choć sale mają być odkażane po każdym seansie, wietrzone i w połowie puste, to i tak wszyscy się spodziewają, że w pierwszych tygodniach frekwencja nie dopisze z powodu strachu przed zakażeniem.
Bertrand Jasiński, prezes firmy Sale Zabaw Fikołki, ma podobne obawy. – Największa niewiadoma: jak klienci podejdą do oferty w nowym zaostrzonym reżimie sanitarnym. Epidemia przecież nie zniknie, będziemy żyć z wirusem jeszcze przez dłuższy czas – mówi.
Jego zdaniem tempo odbudowy po odmrożeniu zależy m.in. od lokalizacji (inaczej jest w dużej galerii handlowej, inaczej w mniejszych, lokalnych obiektach), nastawienia klientów czy skłonności do współpracy ze strony wynajmujących.
– Jak szybko odbudują się Fikołki, zależeć będzie od tego, co się będzie działo w centrach handlowych. Najtrudniej mają dziś największe centra, a w takich właśnie jest większość naszych sal – mówi Jasiński. Zwykle czerwiec był najlepszym miesiącem, bo firma organizowała najwięcej imprez urodzinowych dla dzieci. – Teraz rezerwacje na czerwiec to zaledwie 3 proc. tego, co zwykle w tym miesiącu. Pozostają wejścia indywidualne. Przychody będą niższe, pytanie, jak bardzo da się dostosować koszty. Przed nami negocjacje z wynajmującymi na temat stawek czynszu, które pewnie rozpoczniemy pod koniec czerwca, gdy już będziemy wiedzieć więcej o tym, jaki jest ruch – mówi prezes Jasiński.