Prezydent wciąż ma kilka spraw do załatwienia w Warszawie. Ale szanse na jego wizytę przed terminem jesiennego głosowania są bliskie zeru. Rośnie za to prawdopodobieństwo zniesienia pozwoleń na wjazd do USA
Wizyta wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych Mike’a Pence’a w zastępstwie Donalda Trumpa sprowadzała się do jednego – pytania, kiedy przyleci do Polski amerykański przywódca. To wtedy ma zostać podpisana finalna umowa w sprawie wzmocnienia obecności wojskowej USA w Polsce oraz paść deklaracja o zniesieniu wiz dla Polaków. Zwłaszcza tę ostatnią kwestię Prawo i Sprawiedliwość mogłoby zdyskontować w kampanii wyborczej. Pence pytany wczoraj, czy do wizyty dojdzie jeszcze przed wyborami parlamentarnymi 12 października, odpowiedział, że decyzja jeszcze nie zapadła, ale na pewno Trump chce przyjechać do Polski jeszcze tej jesieni.
Wiceprezydent w rozstrzygający sposób mówił o zniesieniu wiz dla Polaków. Sprawa jest uzależniona od odsetka odmów – jeśli więcej niż 3 proc. polskich podań o promesę zostanie odrzuconych, Polacy będą musieli czekać kolejny rok na możliwość zniesienia wiz do Stanów Zjednoczonych. Odsetek jest szacowany w okresie od października do 30 września, co oznacza, że już dzisiaj administracja w Waszyngtonie ma dane za 11 minionych miesięcy i z dużym prawdopodobieństwem może ocenić szanse Polski na ruch bezwizowy.
– Jesteśmy optymistycznie nastawieni, że będziemy mogli nominować Polskę do programu bezwizowego w kontekście przyszłego spotkania. USA są zainteresowane, by wykorzystać tę okazję do wzmocnienia przyjaźni obu naszych krajów – mówił Mike Pence. Jak podkreślił, dwie administracje poprzednich prezydentów obiecywały to Polakom, ale uda się dopiero za prezydentury Trumpa. – Dzieli nas kilka tygodni od tego, by stało się to rzeczywistością – zaznaczył.
Do odłożonej wizyty najprawdopodobniej dojdzie już po jesiennych wyborach. – Trudno sobie wyobrazić, by w ciągu miesiąca udało się zorganizować kolejną wizytę. To wymaga dużych przygotowań – podkreśla osoba z rządu. Gdyby to nie PiS wygrał, sukces zniesienia wiz zdyskontowałaby inna ekipa. – Liczymy się z tym, ale w tym przypadku trudno przeskoczyć te ograniczenia – dodaje rozmówca.
Nieobecność Donalda Trumpa w Warszawie wykorzystała niemiecka dyplomacja, czego – jak podkreśla politolog Rafał Chwedoruk – polskie elity zapewne nie będą chciały głośno wyartykułować. – Rywalizacja pomiędzy Niemcami a Stanami Zjednoczonymi jest jednym z głównych uwarunkowań polskiej polityki w ogóle. W tej chwili jesteśmy polem walki w przestrzeni międzynarodowej pomiędzy tymi dwoma państwami, powinniśmy umieć to wykorzystać – dodaje.
W czasie niedzielnych obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej Berlin miał wzmocnioną reprezentację – obok zapowiadanego prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera do Warszawy w ostatniej chwili zdecydowała się przyjechać kanclerz Angela Merkel, która rozmawiała w cztery oczy z premierem Mateuszem Morawieckim. Szef polskiego rządu w swoim przemówieniu na Westerplatte podkreślał, że „trzeba domagać się zadośćuczynienia”, słowo „reparacje” jednak nie padło. – To nie znaczy, że my rezygnujemy z mówienia o reparacjach. Widzimy, jaki to ma wpływ chociażby na zachodnią opinię publiczną, która o tym, że Niemcy w żaden sposób nie zapłaciły za wojnę, nie miała pojęcia. Ten nacisk, powtarzanie tego, jest bardzo istotne. Nie wykluczam jednak, że będziemy w stanie porozumieć się z Niemcami w inny sposób, niekoniecznie symboliczny, bo jednym pomnikiem nie da się zakończyć tego tematu – słyszymy w rządzie. Jednym z pomysłów, które padają, jest np. dofinansowanie przez Niemcy budowy metra w polskich miastach.
Na pewno PiS będzie się starał wykorzystać ten wątek obchodów, mimo że nieobecność Donalda Trumpa była dla PiS niemiłą niespodzianką. Wizyta wiceprezydenta USA politycznie nie ma takiej wagi. PiS mimo wszystko będzie się starał przedstawić obchody rocznicy II wojny światowej jako pokaz sprawności. – Nasza twarda postawa, jeśli chodzi o politykę historyczną i domaganie się prawdy, przyniosła efekt, czego dowodem było wystąpienie prezydenta Steinmeiera – mówi Radosław Fogiel z Prawa i Sprawiedliwości.
Partia Jarosława Kaczyńskiego szykuje się teraz do sobotniej konwencji. Tak jak obchody wokół 80. rocznicy wybuchu wojny miały pokazać sprawność PiS w relacjach z zagranicznymi partnerami, tak sobotnie wydarzenie w Lublinie ma pokazać inicjatywę w polityce wewnętrznej. W PiS dopracowywany jest program, który ma być pokazany w Lublinie. Jak mówią politycy PiS, będą propozycje dla przedsiębiorców, rodzin, seniorów. W przeciwieństwie do poprzednich wyborczych ofert PiS, ta ma nie być tak kosztowna. Choć mają w niej się znaleźć jedna czy dwie propozycje adresowane do konkretnych grup społecznych i ich koszt ma być zauważalny.
Poza tym w programie mają być postulaty rozwojowe dotyczące wyrównania jakości i poziomu życia wobec państw starej UE. Spora część programu ma dotyczyć zdrowia, PiS wie, że akurat w tej dziedzinie będzie to dla niego trudne, ale jest to rodzaj jazdy obowiązkowej dla każdego rządzącego ugrupowania. – Wiemy, że wyborcy nie liczą, iż sytuacja gwałtownie się zmieni na lepsze, ale musimy pokazać, że mamy ofertę – mówi nam osoba z rządu. PiS liczy także, iż obchody rocznicy wybuchu wojny i konwencja zatrą porażki, jakimi ugrupowanie było punktowane w mediach w związku z lotami marszałka Kuchcińskiego oraz aferą wokół resortu sprawiedliwości.
Trump chce przyjechać do Polski jeszcze tej jesieni