Prezes sądu lub przewodniczący wydziału będą mogli zmieniać zarządzenia sędziów. Zyskają możliwość ingerowania w tok prowadzonych przez nich spraw.
DGP
Kontrowersyjny przepis znalazł się w projekcie rozporządzenia ministra sprawiedliwości – Regulamin urzędowania sądów powszechnych. Wątpliwości co do projektowanego rozwiązania wyraził szereg podmiotów na czele z Sądem Najwyższym.

Zagrożona niezawisłość

Chodzi o proponowany par. 34 ust. 1 projektu. Zgodnie z nim „zarządzenia wydawane przez referendarza w zakresie czynności administracyjnych mogą być uchylane, zmieniane oraz podejmowane przez przewodniczącego wydziału”. Z kolei w stosunku do zarządzeń przewodniczącego wydziału takie uprawnienia zyska prezes sądu. I choć obecnie ten ostatni ma już takie prawo na podstawie prawa o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 52 ze zm.; dalej u.s.p.), propozycja resortu wywołała spore kontrowersje.
„Przepis ten daje nieograniczone kompetencje zwierzchnikom do ingerowania w sposób prowadzenia sprawy, a nawet w kierunek jej prowadzenia” – pisze wprost Maciej Strączyński, prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Jeszcze ostrzej krytykują proponowane rozwiązanie radcowie prawni. Zdaniem ośrodka badań, studiów i legislacji Krajowej Rady Radców Prawnych niesie ono realne zagrożenie tzw. ręcznego sterowania procesem wymierzania sprawiedliwości, które jest zjawiskiem niedopuszczalnym w demokratycznym państwie prawnym. Jak czytamy w opinii, propozycja zagraża nie tylko niezawisłości sędziowskiej, lecz także jest sprzeczna z art. 9 b u.s.p. Zgodnie z tym przepisem czynności z zakresu nadzoru administracyjnego nie mogą wkraczać w dziedzinę, w której sędziowie i asesorzy sądowi są niezawiśli.

Cienka linia

W tym miejscu należy więc postawić pytanie, czy przyznawane w kontestowanym przepisie kompetencje osób funkcyjnych rzeczywiście wkraczają w sferę orzeczniczą. W końcu w projekcie mowa jest o uchylaniu „zarządzeń w zakresie czynności administracyjnych”, a nie w zakresie czynności procesowych.
Problem polega jednak na tym, na co zwrócili uwagę sędziowie z apelacji łódzkiej, że nawet sam resort, w uzasadnieniu projektu, zalicza do czynności administracyjnych m.in. wyznaczenie terminu rozprawy. Tymczasem, jak zaznaczono w opinii, jest to czynność procesowa uregulowana w kodeksie postępowania cywilnego. Wśród czynności administracyjnych sędziowie łódzcy wymieniają m.in.: zarządzenie wypłaty należności świadkowi lub biegłemu (ale już nie ustalenie ich wysokości), przekazanie akt czy udostępnienie akt. Tak więc ich zdaniem projektowany przepis rozumiany w sposób przedstawiony w uzasadnieniu narusza niezawisłość sędziowską w zakresie orzekania.
Jeszcze dosadniej piszą o tym radcowie. „Projektowane rozwiązania w istocie wprowadzają możliwość podejmowania czynności orzeczniczych przez osoby sprawujące nadzór administracyjny zamiast sędziego referenta” – czytamy w opinii. Zaznaczono przy tym, że czynności administracyjne obejmują np. wydanie przez sędziego zarządzenia o wyznaczeniu rozprawy głównej bądź zarządzenia o skierowaniu sprawy na posiedzenie w przedmiocie jej umorzenia, z uwagi na brak cech przestępstwa lub znikomą społeczną szkodliwość czynu. „Są to rozstrzygnięcia kierunkowe, podejmowane po uprzednim zapoznaniu się przez sędziego z aktami sprawy” – zaznaczają radcowie. I podają przykłady: w oparciu o proponowaną normę par. 34 ust. 1 projektu przewodniczący wydziału lub prezes sądu władny będzie skierować na rozprawę sprawę uprzednio zakwalifikowaną przez sędziego referenta do umorzenia, bądź przesądzając o umorzeniu postępowania w przypadku, w którym sędzia zdecydował się przekazać sprawę do rozstrzygnięcia na rozprawie głównej.
Zaniepokojenia propozycjami zmian nie kryje również Sąd Najwyższy. Jego zdaniem projektowane uprawniania osób funkcyjnych „wydatnie ograniczają autonomię prowadzenia spraw przydzielonych orzecznikom (sędziom, asesorom sądowym i referendarzom sądowym)”. SN przypomina przy tym, że linia demarkacyjna między sferą orzeczniczą a administracyjną jest bardzo cienka.

Brak kryteriów

Wiele podmiotów oceniających projekt zwróciło również uwagę na to, że brak jest kryteriów, jakimi mieliby się kierować przewodniczący wydziałów lub prezesi sądów, uchylając zarządzenia sędziów referentów. A to, zdaniem np. SN, „niesie ze sobą ryzyko arbitralności, a także nie sprzyja transparentności procesu decyzyjnego stojącego za podjęciem działań mających charakter nadzorczy”.
Z kolei prezes Strączyński podkreśla, że jeżeli przepis ten jest rzeczywiście niezbędny, to powinien zostać obwarowany jakimiś warunkami – choćby pisemnym uzasadnieniem zwierzchnika ingerującego w wydane zarządzenie.
DGP poprosił resort sprawiedliwości o ustosunkowanie się do zgłoszonych uwag. Póki co nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Z treści uzasadnienia projektu wynika natomiast, że celem projektowanego par. 34 ust. 1 ma być jedynie usunięcie wątpliwości co do zakresu uprawnień przysługujących przewodniczących wydziałów. Problem jednak polega na tym, że zdaniem m.in. Rządowego Centrum Legislacyjnego przyznanie tego typu uprawnień innym podmiotom niż wskazani w u.s.p. prezesi sądów modyfikuje postanowienia ustawowe. Tymczasem niedopuszczalne jest, aby akt niższej rangi, jakim jest rozporządzenie, zmieniał regulacje ustawowe.
Etap legislacyjny
Projekt w trakcie konsultacji