Budżet NFZ od połowy roku wzrośnie z 84 do 88 mld zł. Najwięcej otrzymają lekarze rodzinni oraz szpitale, ale to nie skróci radykalnie kolejek.
DGP
Dodatkowe pieniądze pochodzą z kieszeni obywateli. Koniunktura jest dobra, więcej osób pracuje i lepiej zarabia. Tym samym więcej płaci na zdrowie.
Większość z tych środków zostanie przeznaczona na podwyżki dla personelu oraz zmniejszenie zadłużenia placówek medycznych. I choć nie ma wydzielonej kwoty na wzrost pensji, to prezes NFZ Andrzej Jacyna oraz Sławomir Gadomski, wiceminister zdrowia odpowiedzialny za finanse, przyznają, że część środków pójdzie na ten cel. – Zwiększamy wyceny, co powinno się przełożyć na wzrost wynagrodzeń pracowników ochrony zdrowia – mówi Sławomir Gadomski.
Niemal 10 proc. więcej dostaną lekarze rodzinni. To realizacja obietnic z zeszłego roku. Lekarze otrzymają od czerwca 156,6 zł, a od października 159 zł stawki kapitacyjnej (kwota, którą lekarz otrzymuje rocznie za każdego zapisanego do niego pacjenta).
Część tych środków będzie przekazana na wyższe (a też obiecane) pensje dla pielęgniarek. Bo w odróżnieniu od tych zatrudnionych w szpitalach NFZ nie dał osobnych środków dla współpracujących z lekarzami rodzinnymi. To sam medyk (placówka, która podpisuje umowę z NFZ) musi pokryć wydatki na ich zatrudnienie z własnego budżetu.
Podwyższenie stawek ma być też rekompensatą za większą liczbę obowiązków, m.in. związanych z wprowadzeniem e-zwolnienia czy e-recepty. W sumie od lipca do podstawowej opieki zdrowotnej trafi o ponad miliard złotych więcej: finansowanie wzrośnie z 11,2 mld zł do 12,3 mld.
Również szpitale oraz specjaliści otrzymają więcej pieniędzy i też – częściowo – muszą je przeznaczyć na wynagrodzenia. Na przykład dla fizjoterapeutów i diagnostów, którzy od wielu miesięcy domagają się wzrostu płac. Resort jednak konsekwentnie – i wbrew zapowiedziom – odmawia im tzw. znaczonych pieniędzy, twierdząc, że podwyżki powinny być zrealizowane z podwyższenia wycen.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, wycena świadczeń fizjoterapeutycznych ma wzrosnąć tylko o 5 proc. To propozycje konsumujące już nowe środki w planie NFZ. A to oznacza – w zależności od regionu – od 30 gr do 1,8 zł więcej i nie przełoży się na oczekiwany wzrost płac, jakiego oczekują pracownicy. – To skandal i obrażanie ludzi – komentują.
Przypomnijmy – pracownicy medyczni, którzy nie zawarli z ministrem odrębnych porozumień płacowych (jak zrobili to lekarze i pielęgniarki) – uzyskali obietnice podwyżek po tym, jak wzrosną wyceny świadczeń. Domagali się „znaczonych” pieniędzy, twierdząc, że taką deklarację złożył im minister Łukasz Szumowski. Czyli konkretnego wskazania, że środki będą przeznaczone dla przedstawicieli konkretnych zawodów. Ale zapis w zarządzeniu okazał się na tyle ogólny, że rozczarował zainteresowanych.
W zeszłym tygodniu fizjoterapeuci rozpoczęli protest. Strajk włoski mają zmienić w głodówkę. Wspierają ich diagności laboratoryjni. Ich postulaty będą przedmiotem posiedzenia Trójstronnego Zespołu ds. Zdrowia, zaplanowanego na 20 maja.
Jak mówi minister Szumowski, dzięki kolejnym środkom zostanie przekroczona magiczna kwota 100 mld na zdrowie (do budżetu w NFZ dolicza się też wydatki resortu zdrowia) i pieniądze zostaną przeznaczone nie tylko na pensje, ale także na nielimitowane świadczenia, jak diagnostyka czy zwiększenie budżetów na endoprotezoplastyki czy usuwanie zaćmy.
Część ekspertów wskazuje, że to nadal łatanie dziur. I to niekoniecznie robione z głową. Problemem jest zła organizacja. Ponad 2 mld zł otrzymają szpitale, co jest podyktowane ich trudną sytuacją finansową. Sęk w tym, że – co podnosi Małgorzata Gałązka-Sobotka z Uczelni Łazarskiego – należy przemyśleć reorganizację lecznictwa szpitalnego, a nie jedynie dokładać pieniędzy. Zbyt wielu pacjentów jest leczonych w trybie wielodniowej hospitalizacji, choć mogliby być leczeni ambulatoryjnie. Tak jest w przypadku leczenia najdroższymi lekami. Zgodnie z przepisami wielu pacjentów przymusowo trafia do szpitala także na noc, aby szpital mógł rozliczyć się z NFZ. Iwona Kasprzyk, dyrektor departamentu lekowego, przyznawała podczas debat o dostępności do technologii lekowych, że NFZ dostrzega te problemy. I jest szansa, że w niektórych programach będzie dopuszczalne leczenie w trybie dziennym. O konieczności przenoszenia świadczeń ze szpitala do ambulatorium mówi także prezes Jacyna. I choć fundusz stara się takie działania premiować, wciąż większość pieniędzy przejadana jest przez szpitale. A ich dyrektorzy twierdzą, że ok. 70–90 proc. środków przeznaczane jest na płace.